Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zalogowany_użytkownik

Dotycząca firmy: Carrefour

Treść opinii: Dokonując analizy asortymentu na stoisku mięsno-wędliniarskim doznałam konsumenckiego szoku. Od progu stoiska witał mnie koszmarny swąd kojarzący się z zepsutym mięsem bądź wędliną. Odór nabierał na sile kiedy zbliżałam się do stoiska z mięsem drobiowym. Eskalację negatywnych wrażeń powodowało fatalne oświetlenie chłodni, żółte światło sprawiało, że zalegające w nich mięso wyglądało niczym zleżałe i nieświeże. Korzystając z obecności ekspedientki zapytałam o pochodzenie tego ohydnego fetoru, pani ze skruszoną miną odparła, iż jego przyczyną jest awaria rury kanalizacyjnej, która przebiega wzdłuż chłodni. Dostrzegłam również znajdującą się w niedalekiej odległości toaletę dla personelu, otwartą na przestrzał. Skojarzenia nie pozostawiały najmniejszych wątpliwości, że powinnam odstąpić od dokonania zakupów w tym sklepie. Ekspedientka zapewniała mnie, że towar jest świeży i nie powinnam mieć obaw przed kupnem. Zasugerowała dyskretnie, że powinnam złożyć oficjalną skargę albowiem ona, jako pracownica nie jest przekonywująca dla przełożonych kiedy przekazuje niewybredne komentarze wielu klientów. Podziękowałam grzecznie i uznałam, że bezpieczniej będzie zakupić towar w innym sklepie. Ponieważ posiadałam kupon rabatowy, którego termin ważności upływał, zmuszona byłam dokonać jednak jakichkolwiek zakupów. Wybrałam zatem produkty w zamkniętych opakowaniach m.in. makarony, mąkę, ryż etc. Ruszyłam do kasy. Tam czekała mnie kolejna niespodzianka. Klient przede mną wyjął z koszyka ryby, które znajdowały się jedynie w woreczku foliowym. Na taśmie natychmiast pojawiły się ślady wyciekającej cieczy. Klient grzecznie poprosił o dodatkowe opakowanie, na co w odpowiedzi usłyszał: skończyły się woreczki. Pan kasjer lakonicznie zamknął temat, uznając że sprawy nie ma kasując dalej a ciecz rozmazywała się, pozostawiając fantazyjne ślady na taśmie. Uznałam, że to sytuacja nie do przyjęcia i stanowczo poprosiłam o umieszczenie ryb w dodatkowym opakowaniu. Pan kasjer spojrzał na mnie wymownie, co oznaczało bym się nie wtrącała bo to nie mój towar. Powtórzyłam prośbę dając dodatkowy argument związany ze mną, za chwilę ja miałam postawić na taśmie swoje produkty, które chcąc nie chcąc zabiorą niechciany rybi zapach. Pan kasjer najwyraźniej zniecierpliwiony moją postawą odwrócił się do kasjerki obok: daj no jakiś woreczek. Nie przyszło mu nawet do głowy pomyśleć o wytarciu powierzchni taśmy, na co również zwróciłam mu uwagę. Ostatecznie odeszłam z zakupami do równoległej kasy. I przepadłam, bo z solidarnością kasjerów nie mam szans... Uprzedziłam Panią kasjerkę, że będę dokonywać płatności z uwzględnieniem bonu rabatowego. Kasjerka kasując towary nie odezwała się do mnie ani jednym słowem. Po zamknięciu rachunku okazało się (na moje nieszczęście), że produktów jest za mało do zrealizowania kuponu rabatowego. I co teraz myślę... pytam grzecznie, co w tej sytuacji? Pani kasjerka nie wiele myśląc odparła: no nie wiem. Zabrzmiało groźnie...ale nie straciłam rezonu i poprosiłam o zabranie towaru, by umożliwić mi ponowne wejście na sklep, w celu dobrania kilku rzeczy. Nadmieniam, że było przed godziną 14, nie było tłoku, za mną jedna osoba zaledwie. Kasjerka rzuciła oschle: niech Pani wybierze coś z towaru przy kasie. Ale mnie nic tu nie odpowiada droga Pani - odparłam. No to niech już Pani da te rzeczy. Jak kazała tak zrobiłam i udałam się po dodatkowe zakupy. Kiedy wróciłam, niechęć kasjerki czułam nawet w cebulkach włosów. Kasowanie odbyło się bez jednego słowa z jej strony. Podziękowałam i nie omieszkałam powiedzieć "do widzenia", po czym szybko się wycofałam... żadne "do widzenia", ponieważ nikt za nic w świecie nie zmusi mnie do ponownych zakupów w tym sklepie.