Opinia użytkownika: Agacia
Dotycząca firmy: Leroy Merlin
Treść opinii: Dział sanitarny był wczoraj punktem zainteresowania bardzo wielu osób. Wydaje mi się jednak, że nie na tyle, żeby ludzie musieli czekać na obsługę przeszło 45 minut. Na dziale - przynajmniej w punkcie obsługi klienta - pracowało dwoje pracowników - Olga (raczej drobna brunetka, ok. 25 lat, w zwykłym pracowniczym polo) i Tomasz (średniego wzrostu mężczyzna w średnim wieku, szpakowaty, w kraciastej koszuli). Podczas gdy pani Olga zajmowała się kilkoma rzeczami na raz i, zamiast obsługiwać klientów, albo jej nie było przy stanowisku, albo doradzała klientom, którzy "tylko chcieli o coś zapytać", pan Tomasz stał. Trudno nawet powiedzieć, że stał, bo na dobrą sprawę na wpół leżał na blacie punktu obsługi. Po dobrych kilkunastu minutach takiej sytuacji (będąc w tym momencie 4-5 w kolejce), podeszłam do niego i zapytałam, czy ktoś na dziale w ogóle pracuje... I tu zaczyna się moje poirytowanie i niesmak związany z tym pracownikiem. Pracownik spojrzał na mnie w stylu "Czego chcesz?!/Jak śmiesz mi przeszkadzać?!" i bezczelnie odpowiedział, że owszem, na dziale pracuje on i ironicznie się uśmiechnął. Po moim kolejnym pytaniu, dlaczego w takim razie stoi, a my czekamy w kolejce, odpowiedział, że nie ma kodu do komputera i że w związku z tym nie może prowadzić obsługi. Jest to o tyle bulwersujące, o ile obsługa większości osób stojących w kolejce sprowadzała się do złożenia zamówienia, przy czym rzeczony pan Tomasz musiał w tym celu przejść z klientem w miejsce, gdzie znajduje się dany artykuł, spisać jego numer i dopiero następnie wprowadzać cokolwiek do komputera. Czy w takiej sytuacji nie mógł w ciągu tych 20 minut przejść z kolejnymi klientami, spisać tych numerów i, po przybyciu innego pracownika lub otrzymaniu tego kodu, wpisać tego do systemu? I czy nie mógł być grzeczniejszy?Na temat odbioru towaru najlepiej byłoby chyba nie wspominać. W punkcie pracował jeden pracownik, Paweł Z.(poprosiłam go o przedstawienie się, bo później kontaktowałam się z dyrektorem sklepu, żeby wyjaśnić tę absurdalną sytuację) i muszę przyznać, że była to jedna z niewielu w jakikolwiek sposób kompetentnych osób, z którymi miałam styczność w tym sklepie. W punkcie był spory ruch, dużo zamówień, dużo wszystkiego. Wydaje mi się, na marginesie, trochę niedorzeczne, żeby do przyjmowania, odbierania towaru, reklamacji, zleceń, etc. był oddelegowany tylko jeden pracownik, ale to już kwestia wewnętrznej organizacji. Z punktu widzenia klienta, interesuje mnie tylko sprawność i profesjonalizm obsługi.Składałam zamówienie razem z innym klientem (zostały zgłoszone telefonicznie w jednej rozmowie) i obydwa te zamówienia okazały się być problematyczne. Pracownik przyjmujący zlecenia zaprosił nas na kanapę i powiedział, że towar zostanie przywieziony za około 10-15 minut. Po 30 minutach zapytałam, czy długo jeszcze będę czekać na swoje zamówienie i w tym momencie zaczyna się groteska. Pracownik nie wiedział, co się dzieje, co ma zrobić. Nadmieniam tym samym, że zamówienia dużo większe, składane znacznie później, zostały zrealizowane w trybie niemal natychmiastowym. Po kilku telefonach pan Paweł wywołał pracownika magazynu, który stwierdził, że "gdzieś tu postawił te pudła" i okazało się, że owszem, z boku, bez słowa, bez żadnego oznaczenia (pudło zostało postawione na kodzie kreskowym) ktoś ten towar przywiózł. Pracownik był do tego równie przyjemny, jak pan Tomasz z działu sanitarnego, więc może takie właśnie standardy obsługi obowiązują w tym sklepie...? Nie wiem, jak mógł mieć na imię czy nazwisko, bo oczywiście nie miał identyfikatora (to z resztą chyba też niemal standard). Stosunkowo zabawnym wydaje mi się fakt, że pomijając czas oczekiwania, sama musiałam zadbać o przeniesienie tej (dość ciężkiej) szafki na wózek, z wózka itd., bo w sklepie byłam z mamą po poważnym zabiegu chirurgicznym i z babcią, która z racji wieku również nie należy do osób w pełni sił.Ten problem nie wystąpił z resztą raz, bo później, przy płatności w kasie, a następnie przy weryfikacji przez pracownika ochrony sytuacja się powtórzyła.Kolejnym "punktem programu" było opakowanie i stan szafki. Pudełko było zmasakrowane z jednej strony, a dla usztywnienia(?), niepoznaki(?) szczodrze obklejone taśmą. Poprosiłam o sprawdzenie zawartości, na co od pana Z. usłyszałam, że w tym celu musi poprosić pracownika z magazynu, bo on nie wie, co powinno znajdować się w pudle. Po kilku (czy kilkunastu, już nawet nie wiem) minutach przybył pan Zbigniew, którego kultura osobista i stosunek do pracy pozostawiały naprawdę wiele do życzenia. Mówiąc wprost, zrobił nam łaskę, że w ogóle przyszedł i że chciał z nami rozmawiać, a następnie rozciął wzdłuż karton, który otwierany był po węższych krawędziach (pudełko miało wymiary około 180x25x8 cm). Po tym poinformował mnie, że "no wszystkie części są", jednak zauważyłam, że szafka ma skazę (była utłuczona). Do pana Zbigniewa chyba nie bardzo dotarło, że mówię, że szafka ma skazę, bo chciał zapakować ją z powrotem, jednak po chwili rozmowy zrozumiał, że czekam na wymianę. Po kolejnych kilkunastu minutach, kiedy pan Paweł Z. osobiście poszedł do magazynu, okazało się, że zostały tylko dwie szafki, a ta druga jest w jeszcze gorszym stanie. Byłam zmuszona wziąć tę "utłuczoną" lub zrezygnować, ale zdecydowałam się wziąć wyczekaną tak długo szafkę. Sądzę, że w tym markecie wręcz rewolucja jest potrzebna, żeby obsługa była jak należy, zwłaszcza, że moja mama - osoba niebywale wyrozumiała - która bywa w Leroy Merlin w Arkadii stosunkowo często (nawet kilka razy w miesiącu), twierdzi, że opisana przeze mnie sytuacja jest praktycznie normą. Z tego, co zaobserwowałam, nie są to chyba tylko moje spostrzeżenia, bo często w sklepie, kiedy klienci odchodzili od stanowisk, lub byli przy nich obsługiwani, słyszałam zdenerwowane głosy - a to miał być towar, a go nie ma 2 tygodnie, a to coś jest nie tak z drukiem, który wypełniał inny pracownik i nie zostanie przyjęty, a to znów uzgodniona kwota za transport różni się od wcześniej ustalonej - czekając na wszystko długie godziny, miałam okazję zaobserwować szereg takich sytuacji.Jedynym chyba jasnym punktem tego sklepu są ceny - stosunkowo niskie, bo nawet asortyment jest godny pożałowania - niby w sklepie znaleźć można wszystko do remontów i podobnych prac w domu i ogrodzie, ale duża większość towarów jest albo zepsuta, albo uszkodzona, albo wybrakowana.