Opinia użytkownika: Agacia
Dotycząca firmy: Pizza Hut
Treść opinii: Weszliśmy do Pizzy Hut w oczekiwaniu na film w galeriowym kinie. Wewnątrz restauracji było sporo ludzi, ale bez problemu dostaliśmy stolik w tzw. loży (pod ścianą na wygodnych kanapach, nie przy stoliku pośrodku sali). Niestety, mankamentem był fakt, że usadzono nas w pobliżu wejścia, więc cały czas w pobliżu przewijało się bardzo dużo ludzi - kelnerów i klientów i było dość głośno, przez co spadł komfort. Kelner twierdził, że w głębi nie ma już miejsc, ale z tego, co zaobserwowałam, miejsca były (czyżby to trik mający na celu pokazanie, że ludzie jednak przychodzą do tej restauracji, jedzą tam?). Kelner ten z resztą od razu nie przypadł mi do gustu - był trochę "za bardzo" . Mówił za szybko, za głośno, było go zbyt pełno, a jego zachowanie było trochę zbyt natarczywe. Do tego stylizował się na Włocha, co wyglądało dość śmiesznie wziąwszy fakt, że Pizza Hut to dostępną na całym świecie, amerykańską sieciówką. Dodatkowo, kelner proponował prawie na siłę wszystko, co najdroższe - przy zamawianiu pizzy Supreme, zapisał, że ma to być Super Supreme (kilka złotych droższa) i był bardzo zdziwiony po tym, jak został poprawiony.Po złożeniu zamówienia, szybko podano nam picie i zastawę, po czym po nie więcej niż 12 minutach dostaliśmy obydwie pizze. O ile jedzenie było jak zwykle smaczne, to muszę doczepić się do dwóch zasadniczych faktów. Po pierwsze, składniki były BARDZO(!) nierównomiernie rozłożone po obydwu plackach. Z niektórych kawałków dodatki praktycznie spadały, tyle ich było, a inne części przypominały niemal Margaritę. Drugim zasadniczym słabym punktem menu było picie, bowiem mrożona herbata, którą dostaliśmy, smakowała prawie jak sama woda z cytryną - była jak dla mnie (i nie tylko, bo słyszałam też opinie osób dookoła, jak również mojego towarzysza) zdecydowanie za kwaśna. Wymagająca komentarza sytuacja miała miejsce też przy okazji płacenia. Ponieważ staram się jak najrzadziej nosić przy sobie gotówkę, również za posiłek chciałam zapłacić kartą. Dobrą chwilę musiałam zaczekać na kelnera, żeby poinformować go o chęci zapłaty, choć od dłuższego czasu siedzieliśmy nad pustymi talerzami, a za deser wyraźnie podziękowaliśmy - kelner nie przyszedł zapytać, czy czegoś jeszcze nam potrzeba. Kiedy dostałam rachunek, zapytałam, czy mogę zapłacić kartą. I tu przeżyłam wyraźny szok. Oczywiście, w restauracji można płacić kartą, terminal jest z resztą bezprzewodowy, więc został do mnie przyniesiony, ale zachowanie kelnera przeszło wszelkie moje oczekiwania. Mężczyzna na informację o tym, że chcę zapłacić elektronicznie, zrobił niezadowolony grymas i znacząco spadło jego miłe i przyjazne nastawienie do nas. Trochę mnie to oburzyło, ale żeby nie psuć sobie humoru postanowiłam nie wdawać się w dalszą dyskusję z nim i po zapłaceniu, poszliśmy do kina.