Opinia użytkownika: Kurczak_2
Dotycząca firmy: Medea
Treść opinii: Sprawa się zaczęła kiedy dwa tygodnie temu przyszedłem do apteki z receptą na lek. Pani farmaceutka powiedziała, że leku nie ma i może zamówić na następny dzień. Następnego dnia przyszedłem do apteki i poprosiłem o lek, okazało się, że leku nie ma i będzie po weekendzie. Po weekendzie znowu przyszedłem do apteki i znowu okazało się, że leku nie ma. Powiedziano mi, że trudno go dostać i będzie po długim weekendzie. Wtedy powiedziałem, że jeżeli takiego leku nie ma to może być odpowiednik. Pani farmaceutka zaczęła mi czytać odpowiedniki które są dostępne. Zaznaczyłem, że mogę się zgodzić na jeden odpowiednik, ale na odpowiednik 'X' nie, ponieważ go nie toleruję i powikłania po nim zagrażają mojemu zdrowiu (kiedyś go próbowałem i powikłania były poważne). Po długim weekeedzie akurat moja mama miała iść do apteki więc poprosiłem ją by wykupiła lek. Okazało się, że Pani farmaceutka w aptece wydała jej nie ten lek który był wypisany na recepcie, co więcej wydała lek którego nie toleruję. Wziąłem więc paragon i lekarstwo i poszedłem do apteki. Na miejscu okazało się, że muszę rozmawiać tylko z szefową apteki i tylko ona może przyjąć zwrot. Następnego dnia poszedłem do apteki po wielu dniach czekania po mój lek. Pani szefowa wyszła do mnie i spytała się o co chodzi. Ja grzecznie powiedziałem, że został wydany lek który nie był zapisany na recepcie i wyraźnie zaznaczałem wcześniej, że ten lek 'X' zagraża mojemu zdrowiu i proszę o zwrot pieniędzy. Pani powiedziała, że wydała lek zgodnie z przepisami. Powtórzyłem jej jeszcze raz całą historię od początku, i że zgodnie z paragrafem 96.6 źle wydała lek. Wtedy szefowa z krzykiem oznajmiła, że nic mi nie odda, że lek jest prawidłowy i nic nie już nie zrobię. Powiedziałem jeszcze raz, że mówiłem wyraźnie przy oddawaniu recepty, że nie wyrażam zgody na zamiennik 'X' ponieważ zagraża mojemu zdrowiu i już go kiedyś próbowałem i skutki były poważne. Wtedy szefowa wręcz wrzasnęła, nie przesadzam to był wrzask, że jej to nic nie interesuje i 'do widzenia'. Odwróciła się i poszła na korytarz apteki. Stała tam jakiś czas odwrócona do mnie placami po czym weszła do toalety. Po kilku sekundach zaczęła powoli wychylać głowę i patrzeć się z ukrycia zza drzwi WC czy jeszcze jestem. To było żenujące i żałosne. Gdy zobaczyła, że się na nią patrzę, speszyła się i podeszłą znowu do okienka. Zadała pytanie w stylu 'no i co znowu'. Powiedziałem skróconą historię jeszcze raz i, że zgłoszę sprawę do inspektora farmaceutycznego i, że Pani szefowa apteki wydaje opinię zagrażające mojemu zdrowiu. Powiedziała, że nic mi nie będzie jak zacznę brać ten lek. Jak wcześniej jej mówiłem, że miałem poważne komplikacje po nim! Wyraźnie powiedziałem, że nie może wydawać takiej opinii, że 'nic mi nie będzie' jak w karcie pacjenta mam wpisane że to tym leku 'X' mam komplikacje! Do tego zaczęła obrażać moją mamę mówiąc, że trzeba myśleć przyjmując leki z apteki, że moja mama jest niekompetentna i co sobie myślała odbierając lekarstwo. To był już szczyt wszystkiego zrzucając winę na moją mamę, za to że uwierzyła farmaceutce która wydała jej zły lek. Wydała jej lek inny niż na recepcie, w dodatku ten który zaznaczałem, że go nie toleruję i trzy razy droższy. To jest skandal! reasumując. Został mi wydany lek inny niż na recepcie, do tego trzy razy droższy (35zł, a za wypisany płacę 11zł) i do tego zagrażający mojemu zdrowiu. W poniedziałek kieruję sprawę na tryb sądowy ponieważ takie lekceważenie przepisów farmaceutycznych może dotycz nie tylko mnie ale może stać się krzywda innym osobom. O postępie sprawy będę informował w komentarzach. Tak samo jak w przypadku wydania silnych leków uspokajających i uzależniających bez recepty, tak i teraz personel apteki popisał się wysoką niekompetencją wobec wykonywanego zawodu. Pozdrawiam