Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Agacia

Dotycząca firmy: Tesco

Treść opinii: Po całym dniu w pracy wybrałam się z mężem na szybkie zakupy do Tesco na Gocławiu, bo akurat to było po drodze. Chcieliśmy szybko kupić jakąś przegryzkę na kolację, bo lodówka w domu oczywiście była pusta. Mimo dość późnej pory, w markecie było bardzo czysto, większość artykułów była poukładana jak należy i przy regałach krzątało się sporo obsługi sklepowej. To była moja pierwsza wizyta w tym oddziale sieci Tesco, więc byłam zaskoczona takim porządkiem i obecnością aż tylu pracowników o tak późnej porze. Zwykle bywam w lewobrzeżnych sklepach Tesco i tam to wygląda zgoła inaczej. Na szczęście mąż zna ten sklep całkiem nieźle, więc nie miałam szansy się zgubić i nasze zakupy przebiegały sprawnie, bez błądzenia po całej hali.Kolejne zdziwienie stało się moim udziałem przy stoisku z pieczywem. Normalnie, w większości sklepów w okolicach 20-21 można pomarzyć o tym, żeby można było wybierać i przebierać w świeżym pieczywie. Tu jednak bułek, chlebów i innych wypieków było pod dostatkiem, więc każde z nas mogło wziąć dla siebie coś, na co rzeczywiście miało ochotę, a nie wybrać mniejsze zło spośród pozostałych resztek, jak to często bywa. Stamtąd przeszliśmy do działu ze słodyczami, gdzie próbowaliśmy znaleźć wafelki, bowiem następnego dnia mieliśmy mieć gości. Mimo że ogólnie "słodycze" były dość łatwe do zlokalizowania, obeszliśmy okoliczne regały 3-4 razy zanim w końcu zapytaliśmy kogoś z obsługi, gdzie w tym sklepie znajdują się ciastka. Okazało się, że ciastka i chrupki zaliczane są tu raczej do wypieków i pieczywa, bowiem regał z nimi ustawiony był nieopodal odwiedzonego przez nas wcześniej pieczywa, a nie - jak zakładaliśmy - cukierków i czekolad. Na szczęście wybór był dość spory, więc dość pokaźnie zaopatrzyliśmy się na nadchodzący najazd ze strony rodziny.Po raczej bezproblemowym skompletowaniu całości zakupów, które - jak zwykle - z kameralnych, kolacyjnych urosły do rozmiarów połowy wózka, udaliśmy się do kasy. W kasie moje zadowolenie z obsługi w tym sklepie nieco osłabło, bowiem kasjerka delikatnie mówiąc traciła kontakt z rzeczywistością. Kobieta często myliła się, guzdrała, pozwalała sobie na dość personalne komentarze w kierunku klientów. Kupowane przez nas owoce myliła z innymi i tak zamiast melonów na wyświetlaczu kasowym pojawiły się grejpfruty. Ponadto, zupełnie nie miała pojęcia, jak nazywa się pieczywo, które kupowaliśmy i nawet po podaniu przez nas nazwy, nadal miała problemy z "wbiciem" właściwego produkty na kasę, więc pojawiło się tam to, co uznała za stosowne, w podobnej cenie. Kilkukrotnie podkreślała, że jest już bardzo zmęczona po 10 godzinach na kasie, ale - pomijając oczywiście nasze człowieczeństwo i współczucie, jakie momentalnie we mnie wzbudziła - jest to informacja, która nie miała prawa trafić do klientów i, tak naprawdę, nie powinno to wpływać na jakość obsługi, jaka przypadła nam w udziale. Pozytywnym aspektem było zapewne to, że kobieta zaoferowała nam o kilka promocyjnych znaczków więcej, niż nam przysługiwało mówiąc, że "to tak między nami", co patrząc przez pryzmat naszego interesu było bardzo korzystne, ale z drugiej strony, z punktu widzenia sklepu, który wspomniana kasjerka reprezentowała, było to zachowanie bardzo nieprofesjonalne.Jak na moją pierwszą - i mimo wszystko mam nadzieję, że nie ostatnią - wizytę w tym sklepie, jestem pod ogromnym wrażeniem i myślę, że mogę polecić go innym klientom, zwłaszcza tym, którzy jak ja byli już nie raz rozczarowani przez inne Tesco w Warszawie.