Opinia użytkownika: zezenka
Dotycząca firmy: JYSK
Treść opinii: Po nieudanych wizytach w Majstrze, Mrówce i Halmarze (który okazał się być zamkniętym) wróciliśmy z moim lubym po upatrzone krzesło do Jyska. Podeszliśmy jeszcze tylko po dywanik (zwykły, z materiału za 6,50) i udaliśmy się do kasy w celu zapłacenia za wybrany towar. Podałam kasjerce (bardzo miłej, uprzejmej) dywan i nazwę krzesła do skasowania. Zapłaciłam za towar i dowiedziałam się, że po odbiór należy udać się na tyły sklepu (trzeba podjechać autem na dół, za meblami do ogrodu - tam znajdowało się wejście do magazynu). Kasjerka powiedziała nam również, że gdyby nikogo tam nie było mamy dzwonić do drzwi. Wyszliśmy ze sklepu z pragonem, który był niezbędny do wydania towaru i podjechaliśmy we wskazanym kierunku. Stał tam już inny klient i podawał magazynierowi swój paragon. Po wydaniu towaru tamtemu małżeństwu (mężczyzna nie chciał przyjąć z powrotem swojego paragonu, ale magazynier uparł się, że mu odda argumentując to tym, że pragaon służy do reklamacjo towaru. Mężczyzna zabrał swój paragon) podałam swój paragon. Magazynier przyniósł nam nasze krzesło, schowaliśmy je do auta i odjechaliśmy w stronę domu. Towar w sklepie był ładnie, tematycznie ułożony i podpisany. Promocje zaś wyszczególnione na półkach, bądź leżące w koszach na śrdodkowym przejściu.