Opinia użytkownika: Małgorzata_803
Dotycząca firmy: Pizzeria na Nowolipkach
Treść opinii: Czwartek wieczór. Wybieraliśmy się z chłopakiem do kina na 20:30. Stwierdziliśmy, że przed seansem zjemy pizzę. Do Pizzerii na Nowolipkach trafiliśmy przez przypadek. Jakieś 500 metrów wcześniej, na Al. Jana Pawła II była pizzeria Dominium, do której się wybieraliśmy. Miejsce parkingowe znaleźliśmy właśnie przy Pizzerii na Nowolipkach - stwierdziliśmy, że warto wypróbować. Na przeciwko drzwi wejściowych - kucharze robią pizzę. Pani w fartuszku kelnerki informuje nas, że nie ma miejsc i trzeba poczekać (już cztery osoby stały w kolejce). Pomyślałam, że skoro są takie tłumy to nie będziemy żałować. Miałam chwilę na to, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Sprawiało wrażenie bardzo sympatycznego, powiedziałabym nawet, że poczułam się jak w miłej restauracji. Ciężkie zasłony w oknach, wysoki sufit, stoliki z drewna - klimat bardzo przyjemny. Nie czekaliśmy nawet dwóch minut - inna kelnerka zaprowadziła nas do stolika. I tu czar zaczął pryskać. Stolik maleńki - na pewno nie posadziłabym przy nim dwóch osób. Przy stoliku tylko jedno krzesło. Kelnerka wskazała gdzie jest drugie - przy stoliku obok dziewczyna trzymała na nim laptop. Sama musiałam poprosić o "zwrócenie" krzesła (kelnerka nie oszczędziła mi tej sytuacji - zwłaszcza, że laptop został odstawiony bardzo niechętnie). Zagryzłam zęby i pomyślałam, że nie ma się czym przejmować. Kolejny problem - powieszenie płaszczy. Wieszak stał jeden - przy wejściu. siedziałam za ścianą i nie miałam ochoty pozostawiać ubrania w ogólnie dostępnym miejscu i nawet nie móc kontrolować czy jeszcze się tam znajduje. Powiesiliśmy płaszcze na swoich krzesłach - podobnie jak wszyscy wokół. Dostaliśmy karty. Ceny nieciekawe - ale cały czas wierzyłam, że smak potraw mi wszystko wynagrodzi. Ja wybrałam średnią SICILIANA (27zł), mój chłopak średnią QUATTRO STAGIONI (29zł). Kelnerka przyjęła zamówienie. Nie zapisała. Czas oczekiwania - 30 min (zazwyczaj na pizze czekam 20 min, ale jeszcze się pocieszam smakiem jaki zaraz poczuję w ustach). Rozglądam się ponownie - już z pozycji siedzącej (za dużo nie widziałam bo siedziałam przodem do ściany - innej możliwości nie było). Kurz na sztucznych kwiatach postawianych w wazonie na stoliku. Nieprzyjemny widok. Ściana brudna (gdybym nie była zmuszona na nią patrzeć to zapewne nawet bym na to nie zwróciła uwagi). Przyglądam się bliżej i tu aż się zaśmiałam - na ścianie płasko przylegał do powierzchni suchy komar z brunatną plamką wokół. Już sobie wyobraziłam jak ktoś (zapewne klient) minionego lata rozgniata to stworzonko i ono sobie tam wisi do teraz. Po tym widoku starałam już niczemu się nie przyglądać, bo się bałam zobaczyć czegoś jeszcze ciekawszego. Ale już musiałam - czystość stolika pozostawiała wiele do życzenia, pod stolikiem przy ścianie brud z kurzem! Patrzę dalej (miałam pół godziny na to przecież). Oczywiście zero prywatności. Każdą z trzech rozmów przy stolikach obok słyszałam doskonale - tak byliśmy ściśnięci. Na szczęście byłam zajęta kimś innym i nie nadstawiałam uszu. Chociaż bardzo zainteresowała mnie sytuacja przy stoliku obok - kelnerka zapomniała o pizzy dla pani (bo przecież nie musi zapisywać zamówień). Dziwna sytuacja. Pan w prawdzie potrafiła jakoś wybrnąć z tej sytuacji i poprosił o dodatkowy talerzyk. Podzielił się swoją Calzone. A mi pachniało. Byłam coraz bardziej głodna. I w końcu jest. Już nie przeszkadzał mi kurz ani martwy komar na ścianie. Rzuciłam się wygłodniała na jedzenie. I ostateczna porażka. Dodatków bardzo mało. Ale może to dobrze - bo były okropne. Ciasto zdecydowanie za cienkie. Jedząc czułam praktycznie tylko i wyłącznie smak soli. Sos pomidorowy - mdły, ale może to nawet lepiej przy tak "doprawionej" pizzy. Fuj. Mój chłopak, który podobnie jak ja, nie jest jakimś specjalnie wymagającym klientem również był pod wrażeniem tego jak można tak zepsuć pizzę. Jego danie było zimne (może lekko ciepłe). Zimne owoce morza? brrrrOboje zjedliśmy po dwa kawałki (i tu czujemy się bohaterami). Wstaliśmy, ubraliśmy się i zapłaciliśmy przy wyjściu - po co blokować stolik, skoro ludzie czekają.Jednak do tej pory intrygują mnie te tłumy w lokalu - może po prostu ktoś miał zły dzień i nie wychodziło mu robienie jedzenia? Nie wiem. Już się tam nie wybiorę na pewno.