Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Wiszące Ogrody nad Narwią
Treść opinii: Postanowiliśmy dać kolejną szansę restauracji „Wiszące ogrody nad Narwią”. Tym razem wybraliśmy się do Nowogrodu wieczorem. Na zapyziałym ryneczku dalej wisiały wielkie , odpustowe bannery reklamowe z reklamą restauracji. Banner zakrywał całą kamienicę, ale to może lepiej dla niej, bo kilkadziesiąt lat nie widziała remontu. Wjechaliśmy przez bramę na teren restauracji i nagle objęły nas egipskie ciemności. Zaparkowaliśmy, wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się w kierunku drzwi. Niestety były one zamknięte na cztery spusty. W końcu, potykając się w ciemnościach zauważyliśmy rachityczna żaróweczkę oświetlającą wejście z boku budynku. Może w dzień dla wszystkich jest jasne, że frontowe drzwi to wejście służbowe dla personelu, a główne jest z boku, ale wieczorem jest to mylące, szczególnie gdy właściciele skąpią na oświetleniu terenu. Po wkroczeniu do środka powitała nas miła pani i zaproponowała udanie się do sali kominkowej. Ale my się uparliśmy, że chcemy zobaczyć salę główną, nad wystrojem której pani Gessler się tak rozpływała w „Kuchennych rewolucjach”. Weszliśmy i za chwilę opuściliśmy salę, gdyż nie była ona ogrzewana, a spożywanie posiłku przy kilku stopniach Celsjusza do przyjemnych nie należy. Zanotowaliśmy, że wystrój owszem przyjemny, ale badyle zwisające smętnie z sufitu były nieco przerzedzone i zakurzone. Wróciliśmy więc do sali kominkowej, gdzie panowało miłe ciepełko. Pani przyniosła estetyczną i pomysłowo wykonaną kartę i oddaliśmy się jej studiowaniu. Stwierdziliśmy, że ceny są dosyć wysokie, jest za to duży wybór dań, głównie regionalnych. Najpiękniejsza z żon zamówiła rejbaka z sosem z surówką, ja skusiłem się na polecaną przez Gesslerową golonkę, także z surówką a także „psiwo kozicowe”. Kelnerka w miarę szybko przyniosła napoje i poinformowała, że na dania główne trzeba poczekać. A więc się delektowaliśmy napojami, wnętrzem stylizowanym na kurpiowskie, ale z serwetkami z Ikei. Polana trzaskały w kominku, a z głośników nie nachalnie śpiewał Lady Pank. Zrobiło się miło, ale czas oczekiwania na potrawy był stanowczo za długi, na pewno dłuższy niż deklarowane przez kelnerkę 15 minut. W końcu otrzymaliśmy potrawy i zajęliśmy się pałaszowaniem. Niestety golonka, wbrew temu co można było zobaczyć w telewizji, była spieczona i twarda z jednej strony. Do rejbaka został fatalnie dodany sos tzatziki, nie można było zamówić innego. Sam sos był rzadki o nijakim smaku. Żona więc zjadła babkę z moim chrzanem dodawanym do golonki. Sam chrzan był rewelacyjny, podobnie jak piwo kozicowe. Babka była w miarę dobra, ale jej cena nie była adekwatna do ilości i jakości. Jedynie surówki ratowały poziom, były smaczne. Pani obsługująca zachowywała się sztucznie, odnosiliśmy wrażenie, że jest tam za karę. Nie doczekała się więc napiwku. Reasumując – niestety rewolucje kulinarne w tym lokalu to fikcja. Dania nie są rewelacyjne, a ich ceny mocno przesadzone. Obsługa na mizernym poziomie, ale o czym tu mówić jak właściciel oszczędza nawet na oświetleniu terenu. Końmi nas tam już nie zaciągną, a szkoda bo to miejsce ma potencjał (wspaniałe położenie).