Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Uniwersytet Jana Kochanowskiego
Treść opinii: Chodzę do tej szkoły od prawie dwóch lat, ale szczerze mówiąc, gdybym miała jeszcze raz wybierać szkołę, na pewno nie zdecydowałabym się na nią. A postanowiłam pójść do niej tylko dlatego, że jako jedyna oferowała studia magisterskie ze specjalnością logistyka. Teraz stwierdzam, że była to zła decyzja, gdyż szkoła owszem oferuje zajęcia z logistyki, ale marną liczbę godzin. W dodatku profesorzy wykładający na uniwersytecie wielokrotnie „odpuszczają” sobie zajęcia i wcale nie przyjeżdżają na wykłady. Bardzo mało jest takich osób, profesorów i doktorów, którzy naprawdę odpowiedzialnie podchodzą do swoich obowiązków. Grono doktorów bardziej zaangażowanych w soja pracę rzeczywiście lubi i potrafi pracować ze studentami, aż chce się przychodzić na ich wykłady. Widać, że maja wiedzę i potrafią ją przekazać. Natomiast cała reszta pracuje tam chyba tylko dla zabicia wolnego czasu. Bo to, że są to studia zaoczne, to nie oznacza, że trzeba je sobie odpuszczać. Ogólnie szkoła oferuje bardzo dużo kierunków i specjalności, mam tylko nadzieję, że nauka na pozostałych kierunkach wygląda trochę lepiej. Można studiować zarówno stosunki międzynarodowe, pedagogikę, jak i ekonomię. Wysokość czesnego jest zdecydowanie niższa niż na innych uczelniach i to jest chyba jedyny plus tej uczelni. Za cały rok nauki na stopniu magisterskim trzeba zapłacić 3000 zł, można tę kwotę także rozłożyć na raty, 6 razy po 500 zł. Oczywiście za każde nie wpłacenie tych kwot w terminach podanym przez szkołę naliczane są odsetki karne. W ogóle w tej szkole panuje niesamowita biurokracja, każdy ma własne konto i na nie wpłaca swoje czesne. Dodatkowo musi potwierdzać te wpłaty okazując w dziekanacie dowód wpłaty. Okazanie dowodu uprawnia do otrzymania karty egzaminacyjnej i zdawania egzaminów w sesji. Takie operacje związane są z bardzo częstymi wizytami w dziekanacie, co niestety dla studentów nie jest zbyt przyjemne. W dziekanacie pracuje pani, która faktycznie nienawidzi studentów i wcale tego faktu nie ukrywa. Jeszcze nigdy nie zauważyłam uśmiechu na jej twarzy, a każde wejście jej królestwa, czyli pokoju dziekanatu wiąże się z obrzuceniem niewinnego klienta wzrokiem wypalającym dziury w czole... Podczas rozmowy jest zazwyczaj bardzo nieprzyjemna, a na zadane pytania rzadko kiedy otrzymuje się pozytywną odpowiedź. Między zajęciami zazwyczaj do dziekanatu ustawia się kilometrowa kolejka, bo każdy chce wszystko jak najszybciej i bezboleśnie załatwić. Już się przekonałam, że nie warto wchodzić 1 minute po przekroczeniu godziny „otwarcia dziekanatu” bo wtedy wylatuje się stamtąd z hukiem. Niestety pani w dziekanacie jest tylko jedna i „jedyna w swoim rodzaju” i stara się w jak najwolniejszym tempie obsługiwać studentów, bo jej się nigdy nie spieszy. Czasem tylko nie ma zupełnie czasu dla studentów, bo akurat zajmuje się gadaniem albo piciem kawy. Moim zdaniem powinna się raczej zająć sprzątaniem, bo za każdym razem jak odwiedza dziekanat to panuje tam straszny bałagan. Wszystkie papiery są ułożone jeden na drugim, a pani szukając odpowiedniego przerzuca wszystko robiąc jeszcze większy bałagan. Podobnie sprawa wygląda w salach wykładowych, niektóre ławki są brudne, nie mówiąc już o podłodze. Najbardziej dziwi mnie to, że w salach nie ma koszy na śmieci, są tylko dwa lub trzy ustawione na korytarzu. Trochę lepiej sytuacja wygląda w specjalnych aulach wykładowych. Tam można skorzystać z projektora, a nawet telewizora, co stanowczo ułatwia pracę, zarówno profesorom jak i studentom. Oczywiście pierwsze miejsce pod względem grubości brudu i nieprzyjemności uzyskuje łazienka. Większość drzwi nie ma zamka, a jak klamka działa sprawnie to jest po prostu cud. Wielokrotnie wchodzenie do kabiny wiązało się z moim szybkim wyjściem stamtąd, zaznaczam, że bez załatwienia potrzeby z jaką tam poszłam. Wygląd ubikacji jest po prostu ohydny, nie wiem czy kiedykolwiek było tam sprzątane. Nie będę się bardziej zagłębiać w szczegóły, bo to może być niebezpieczne dla niektórych osób...