Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Wyższa Szkoła Kupiecka
Treść opinii: Chodziłam zaocznie do tej szkoły przez trzy lata więc spokojnie mogę opowiedzieć o niej wiele ciekawych rzeczy. Siedziba główna szkoły znajduje się w Łodzi, natomiast w Piotrkowie jest tylko jej filia. Myślę jednak, że jeżeli ktoś ma bliżej do Piotrkowa niż do Łodzi to lepiej zdecydować się na filię szkoły w Piotrkowie. Wykładowcy są dokładnie ci sami co w Łodzi i podchodzą do sprawy nauczania dokładnie tak samo. Podczas mojego pobytu na uczelni natrafiłam zarówno na zapalonych naukowców, jak i na tych mniej surowych, tzw. lajciarzy. Niektórzy wymagali więcej, inni mniej, ale zazwyczaj poziom był dość wysoki i mogę śmiało stwierdzić, że sporo wyniosłam z tej szkoły, nie tylko wiedzy, ale także doświadczeń życiowych. Problemem były tylko sale, w których odbywały się zajęcia. Sale zaopatrzone były w zwykłe stare krzesła, czasami lekko już rozpadające się, pomazane, brudne ławki z „powygryzanymi” brzegami, które „zaciągały” ubrania, zwykle te wełniane. Niesamowity wygląd miały też ubikacje, zwyczajny człowiek nie mógł tam przebywać dłużej niż sekundę. Ich wygląd i zapach odrzucał studentów na kilometr, nie mówiąc już o tym by z nich skorzystać. Jeżeli chodzi o zwykłe wykłady to nie było potrzeby stwarzania niekonwencjonalnych warunków pracy, ale problemy zaczynały wraz z koniecznością przeprowadzania ćwiczeń. W moim przypadku, gdzie studiowałam Zarządzanie w logistyce, konieczne było przeprowadzanie analiz i porównań, przede wszystkim wyliczeń transportowych w odpowiednim systemie komputerowym. O takich rzeczach musiałam niestety zapomnieć, ponieważ Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych, w którym odbywały się zajęcia studentów, nie posiadała odpowiedniego sprzętu. Jednak pan Profesor prowadzący zajęcia doskonale wybrnął z tej sytuacji i poprowadził zajęcia z kartką i długopisem. Bardzo mi się ta metoda podobała, bo pokazywała jak radzili sobie spedytorzy z wyliczeniami transportowymi jeszcze zanim powstały odpowiednie programy komputerowe do tego typu pracy. Jednocześnie podziwiam Profesora, że potrafił zainteresować studentów ćwiczeniami, które tak naprawdę były żmudne i nudne. Podczas tych trzech lat pojawiło się na wykładach kilku logistyków o podobnych umiejętnościach i ogromnej wiedzy. Jak to na uczelni bywa, konieczne były też wizyty w Dziekanacie. Wszyscy zazwyczaj mają niemiłe wspomnienia związane z tym pokojem i paniami obsługującymi studentów. W WSK było jednak zupełnie inaczej. Panie z dziekanatu były zawsze uśmiechnięte i przyjazne studentom, nigdy nie mówiły, że nie maja teraz czasu dla studenta. Kiedykolwiek by się nie poszło (oczywiście w godzinach otwarcia dziekanatu) zawsze wszystkie sprawy załatwiało się pomyślnie. Nigdy nie było takiej sytuacji,że zostałam odprawiona z dziekanatu z kwitkiem, albo że stałam w kilometrowej kolejce. Zazwyczaj w dziekanacie siedziały dwie panie, które bardzo sprawnie załatwiały sprawy studentów. W dziekanacie, oprócz załatwiania zwykłych spraw, można było też dokonywać wpłat za szkołę. Wysokie czesne to była jedna z rzeczy, które w tej szkole mi się nie podobały. Za każdy miesiąc studiowania trzeba było wpłacić 375 zł, dodatkowo płaciło się też za trzy miesiące wakacyjne, 75% tej kwoty w każdym miesiącu. Ogólnie za rok wychodziło około 4000 zł. Na trzecim roku ta kwota jeszcze się zwiększyła o 20 zł, za każdy miesiąc. Na pokrycie tych kosztów szkoła oferowała dość duże stypendium socjalne, ale oczywiście nie wszyscy mogli je otrzymać, tylko ci najmniej zarabiający. Jednak była to zawsze jakaś kwota, która wspomagała los biednego studenta. Co do kierunków oferowanych przez piotrkowską filię uczelni, to było ich 5, w tym Zarządzanie. Poszczególne kierunki miały bardzo dużo różnorodnych specjalności, zarówno humanistycznych, jak i matematycznych. Szkoła oferowała studia licencjackie i magisterskie, zarówno dzienne, wieczorowe, jak i zaoczne. Jej oferta była naprawdę ciekawa i miałam zamiar zrobić tam również magisterkę, pomimo wysokich cen czesnego, ale niestety nie otworzono jej na Zarządzaniu z powodu małej ilości chętnych osób. Pomimo tych wszystkich wad, które posiadała, to nadal chciałam się tam uczyć, choćby ze względu na wykładowców, którzy traktowali swoją pracę jak pasję, a nie jak przymus.