Opinia użytkownika: klientx
Dotycząca firmy: Mix electronics
Treść opinii: W dn 17.12.2011r w sklepie Mix elektronics w Rybniku ul. B. Chrobrego 1 postanowiliśmy zakupić aparat fotograficzny Fujifilm FINEPIX HS20EXR. Z oferty internetowej wiedziałam, że cena aparatu zamówionego do odbioru w sklepie wynosi 1179,00 zł. Więc spytaliśmy o cenę na sklepie, bo na wystawionym aparacie nie było takowej.Okazało się, że kosztuje 1399,00zł. Kierownik sklepu po negocjacjach i sprawdzeniu oferty internetowej zaproponował cenę 1200,00zł na którą przystaliśmy. Mieliśmy otrzymać aparat z magazynu (nie z wystawy).Przyniesiono nam aparat w OTWARTYM pudełku „byśmy mogli go jeszcze obejrzeć i sprawdzić czy wszystko jest“. Brakowało płyty z instrukcją obsługi, otrzymaliśmy ją z drugiego aparatu.Sprzedawca powiedział, „żeby go teraz nie włączać, bo jest zimny“. W domu, po włączeniu aparatu okazało się, że menu jest już ustawione na język polski (najwyraźniej był używany!). Przez kilka dni testowaliśmy aparat i nie da się ukryć, że byliśmy zachwyceni. Odebraliśmy fakturę (sprzedawca spytał „czy sprzęt działa“). Następnego dnia mąż postanowił nagrać film i okazało się, że nie nagrywa się dźwięk. Pliki dźwiękowe na karcie były puste. Jak na szpilkach doczekaliśmy do otwarcia sklepu w dn. 27.12.2011r. Po poinformowaniu sprzedawcy, że jest problem i spytaniu o możliwość sprawdzenia nagrywania na drugim aparacie kierownik stwierdził, że“aparat się sprzedał“.Na próbę zgłoszenia reklamacji Pan powiedział, że NIE PRZYJMIE jej, bo jest gwarancja „od drzwi do drzwi“. Na próbę zgłoszenia z tytułu niezgodności towaru z umową (nie nagrywa dźwięku, a miał kręcić filmy HD z dźwiękiem stereo) Pan powiedział, że to nam tylko wydłuży naprawę „bo On ma 10 dni na odpowiedź a aparat i tak wyślą do serwisu, więc będziemy tylko dłużej czekać“. Po naleganiach otrzymałam nr telefonu do serwisu. W trakcie rozmowy z serwisem zauważyliśmy, że 2 aparat, który się PODOBNO SPRZEDAŁ, leży w szafie wystawowej (oczywiście nadal bez ceny). I zrobiło się bardzo nerwowo. Ponownie stanowczo poprosiłam o udostępnienie 2 aparatu, by sprawdzić, czy dobrze obsługujemy sprzęt.Kierownik sklepu bardzo zdenerwowany (zapomniał wyłączyć zabezpieczenia wystawy) udostępnił nam go. Potem poszedł obsługiwać inną klientkę. Po włączeniu aparatu wystawowego pokazało się okienko WYBORU JĘZYKA ( w naszym z magazynu MENU POLSKIE).Pokazaliśmy to sprzedawcy. Drugi aparat nagrał wszystko bez problemu. Nasz nie. Kiedy wyraziliśmy podejrzenia, że sprzedali nam aparat ze ZWROTÓW(uszkodzony), bo nie podobało nam się otwarte opakowanie, brak płytki i to, że wystawowy aparat miał wybór języków a nie menu polskie i sugerowaliśmy, żeby wymienili go, kierownik opowiedział nam, że „oni chętnie każdemu klientowi demonstrują jak działa aparat i dlatego zapewne miał on polskie menu“ itp (sprzedany aparat był sprzętem magazynowym nie wystawowym). By się upewnić co do podejrzeń, poprosiłam o pokazanie opakowanie 2 aparatu, by sprawdzić jakie jest orginalne wyposażenie. Po kilkakrotnym naleganiu otrzymałam to pudełko. Okazało się, że w opakowaniu brak baterii (które zostały najwyraźniej włożone do naszego pudełka, dlatego dostaliśmy je otwarte) i płytki, o którą przy zakupie się upominałam. No niestety nie umiano nam wytłumaczyć tego w racjonalny sposób, bo baterii nie było w aparacie wystawowym, ani nie miał on ustawionego polskiego języka, co robi się demonstrując działanie aparatu. Jeszcze raz zaproponowaliśmy wyjście najbardziej naszym zdaniem honorowe ze strony firmy, ale Pan kierownik stanowczo odmówił wymiany aparatu, który jednak miał. Nie potrafił przyznać się do błędu i naprawić szkody. Te kilka dni były bardzo stresujące dla nas, ponieważ przechodziły nam przez myśl PODEJRZENIA, że sprzedawca CELOWO dał nam aparat uszkodzony, by się go pozbyć. Niestety sposób potraktowania nas przy próbie reklamacji w tym nas umocniły. Bo jak rozumieć stwierdzenie, że aparat się sprzedał, gdy był w szafie? Albo ustawienia polskie w aparacie magazynowym, czy brak płytki. A wystawowy, podobno tak chętnie demonstrowany z nieustawionym menu, brakiem baterii i płytki (które „znalazły“ się w naszym pudełku, gdzie tego brakowało). Chcieliśmy w związku z tym spytać, czy to normalne praktyki (sprzedaży uszkodzonego sprzętu ze zwrotów) w Tej sieci i czy takie zachowania sprzedawców (w tym wypadku KIEROWNIKA, który w „żywe oczy“ kłamie) są tolerowane? Czy zdajecie sobie Państwo sprawę jak wpływa takie postępowanie na wizerunek CAŁEJ firmy? Czy w taki sposób traktuje się klienta, który przychodzi z gotówką w ręku? Myślę, że w dobrze pojętym interesie rzetelnej firmy (a myślę, że Państwo taką są) jest wyjaśnienie tej sprawy. Tych kilka dni zepsuło nam całą radość z zakupu, a sprzętu i tak nie mamy, ponieważ jest w serwisie. Ale najgorszymi godzinami był czas spędzony na próbie wyjaśnienia sprawy i świadomość, że Pan kierownik cały czas kłamie. Czy taki człowiek powinien reprezentować DOBRĄ firmę?