Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: Poczta Polska

Treść opinii: Włoski nadawca nadał do mnie przesyłkę poleconą. Zawartość przesyłki, w formie dość charakterystycznej tuby o długości niespełna 1 metra z naklejką adresową oznaczoną logo Malleus (krąg czaszek), stanowiły 2 kolekcjonerskie plakaty - jeden o wartości 400 EUR, drugi o wartości 50 EUR. Rozmiar każdego plakatu po rozłożeniu wynosi ok. 50x70 cm. Przesyłka została zaadresowana na moje nazwisko oraz adres firmy, w której jestem zatrudniona. Zgodnie z informacjami, wynikającymi z trackingu (opcja śledzenia przesyłek na stronie www.poczta-polska.pl), przesyłka została przyjęta w Polsce 15 grudnia 2011 r. o godzinie 20:15. Następnego dnia, 16 grudnia 2011 r. przesyłka została wysłana do doręczenia. Z rozmów ze świadkami (tj. z listonoszem doręczającym codziennie przesyłki do firmy oraz z pracownikami kancelarii firmy) wynika, że listonosz w dniu 16 grudnia 2011 r. dysponował co najmniej listem przewozowym do przesyłki. List ten nigdy nie został podpisany przez któregokolwiek z pracowników kancelarii, co oznacza, że nawet jeśli listonosz podjął rzekomą próbę doręczenia przesyłki do firmy, w praktyce nigdy nie dostarczył jej do miejsca przeznaczenia. Listonosz twierdzi ponadto, że mimo iż potwierdził odbiór przesyłki do doręczenia (tj. podpisał wykaz przesyłek, obejmujący także numer zaginionej przesyłki), w rzeczywistości nigdy jej nie otrzymał od osoby, która przekazywała mu wykaz wraz z przesyłkami. Z powyższego wynika, że przesyłka zaginęła albo została ukradziona w jednym z dwu wskazanych wyżej miejsc/momentów: a) w rozdzielni przesyłek, albo b) podczas próby jej doręczenia przez listonosza. Mając na uwadze, że z rozmów przeprowadzonych z listonoszem, który doręczał przesyłkę, przez kontrolera UP Warszawa 1 (w dniu 28 grudnia 2011 r.), wynika, że w dniu 16 grudnia 2011 r. listonosz doręczający przesyłkę nie wszedł w posiadanie tuby zawierającej zaginione plakaty, należy przyjąć, że tuba z plakatami nigdy nie została mu wydana przez pracownika który takiego wydania dokonywał, pomimo wykazania numeru tej przesyłki na liście odbieranych przez listonosza przesyłek, przeznaczonych do doręczenia w dniu 16 grudnia 2011 r. Skoro tak, najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, według którego za zaginięcie (kradzież?) przesyłki odpowiada pracownik UP 1: a) ten, który wprowadził przesyłkę do systemu ewidencji przesyłek (kolejne statusy przesyłki to: doręczona do Polski / wydana do doręczenia adresatowi / doręczona - chociaż w rzeczywistości ostatni etap nigdy nie zaistniał) albo b) ten, który wydał przesyłki listonoszowi do doręczenia w dniu 16 grudnia 2011 r. Mając na uwadze, że: a) krąg osób zatrudnionych w UP 1 (w szczególności, w rozdzielni) obejmuje konkretną grupę osób, którą w sposób jednoznaczny można zidentyfikować z imienia i nazwiska, b) UP 1 bez trudu jest w stanie ustalić, które osoby pracowały w rozdzielni w dniu / w nocy, w którym przesyłka została wprowadzona do systemu jako doręczona do Polski, oraz przeznaczona do doręczenia w dniu 16 grudnia 2011 r., c) UP 1 bez trudu jest w stanie ustalić, który pracownik przekazał listonoszowi wykaz przesyłek, uwzględniający numer zaginionej przesyłki, bez jednoczesnego fizycznego wydania tej przesyłki, d) UP 1 bez trudu jest w stanie ustalić, który pracownik wprowadził do systemu dane (dostępne na stronie www.poczta-polska.pl, w opcji śledzenie przesyłek), zgodnie z którymi doręczenie przesyłki nastąpiło w dniu 20 grudnia 2011 r. o godzinie 18:08 (w rzeczywistości takie zdarzenie nie miało miejsca, poza tym doręczenie przesyłek pocztowych do PKP Energetyka nigdy nie następuje o tak późnej porze), e) UP 1 dysponuje danymi osobowymi pracowników zatrudnionych w urzędzie pocztowym, w którym przesyłka zaginęła, których należy - w opisanych okolicznościach - uznać za podejrzanych o kradzież, UP 1 posiada wszelkie możliwości ku temu, by w sposób jednoznaczny i niebudzący wątpliwości określić, którzy pracownicy urzędu pocztowego są zamieszani w zaginięcie przesyłki i wyciągnąć w stosunku do nich konsekwencje. Nie ma tu znaczenia fakt, że formalnie za przesyłkę odpowiada listonosz, który pokwitował odbiór przesyłki do doręczenia, mimo że faktycznie jej nie otrzymał. Okoliczność, że formalnie odpowiedzialność niejako przeszła na listonosza nie powinna oznaczać, że poczta uważa problem za załatwiony i nie jest zainteresowana wyjaśnieniem sprawy, a faktyczny złodziej może czuć się bezpieczny. Poczta powinna podjąć wszelkie możliwe działania w celu ustalenia faktycznego sprawcy kradzieży i wyciągnięcia wobec niego konsekwencji, choćby w celu zapobieżenia podobnym zdarzeniom w przyszłości. Poczta powinna zadać sobie trud odpowiedzi na poniższe pytania: - dlaczego poczta odmawia przeprowadzenia dochodzenia wśród pracowników rozdzielni w celu ustalenia, czy osobie, która wprowadziła do systemu przesyłkę o numerze zgodnym z numerem nadanym tubie z plakatami, znany jest dalszy los zaginionej tuby? - być może inni pracownicy rozdzielni zwrócili uwagę na taką przesyłkę? - w jaki sposób przesyłka o tak charakterystycznym 'wyglądzie' i rozmiarze mogła opuścić rozdzielnię (skoro obecnie, zgodnie z informacjami uzyskanymi na poczcie, w rozdzielni przesyłek ponad wszelką wątpliwość, tuby nie ma)? - czy pracownicy rozdzielni mogą wynosić z niej dowolne paczki, wedle własnego uznania? Czy obieg przesyłek jest w urzędzie w jakikolwiek sposób kontrolowany? - w jaki sposób tuba, nigdy nie wydana listonoszowi, zaginęła w rozdzielni? (od dnia jej wprowadzenia do systemu do dnia, w którym zorientowałam się, że ktoś paczkę najprawdopodobniej ukradł, minęło 11 dni, w tym okres świąteczny)? - jak doszło do tego, że nigdy nie doręczona przesyłka została ostatecznie oznaczona w systemie jako doręczona w dniu 20 grudnia 2011 o 18:08 oraz, przede wszystkim, KTO OZNACZYŁ przesyłkę w ten sposób w systemie i na jakiej podstawie? Po pierwsze, posiadana przez UP 1 dokumentacja wskazuje, iż nieudana próba doręczenia przez listonosza miała miejsce 16 grudnia 2011, po drugie kancelaria firmy czynna jest codziennie tylko do 15:30, w związku z czym doręczenie przesyłki o wskazanej godzinie w dniu 20 grudnia 2011 r. byłoby w praktyce fizycznie niemożliwe, - dlaczego poczta nie zadała sobie trudu odpowiedzi na ww. pytania, dlaczego jedyną odpowiedzią na stawiane przeze mnie pytania jest sugestia, by Włosi-nadawcy złożyli reklamację w swoim urzędzie pocztowym? - dlaczego poczta toleruje tego rodzaju incydenty, przyzwalając tym samym na to, by nieustannie zdarzały się kolejne (co roku nie dociera do mnie blisko 10 przesyłek zagranicznych o różnej wartości; zakładam, że większość kradzieży ma swoje źródło w rozdzielniach). Fakt, że nadawca nie powinien wysyłać przesyłki listem poleconym nieubezpieczonym to jedno. Nie powinno mieć to jednak żadnego znaczenia dla oceny, że poczta ma obowiązek przesyłki doręczać, nie zaś je kraść. Takie stawianie sprawy, tj. powoływanie się brak ostrożności nadawcy, może sugerować, że każdy list polecony nieubezpieczony potencjalnie może zostać przez pracownika poczty ukradziony i nie będzie w tym nic nadzwyczajnego, skoro bowiem nadawca przesyłki nie uznał za zasadne jej ubezpieczyć, znaczy to tyle, że zaakceptował fakt, iż przesyłka ta może nigdy nie zostać doręczona adresatowi. Zasadnicza kwestia to okoliczność, że zawartość tuby była unikalna, w związku z czym refundacja zawartości z mojego punktu widzenia i tak nie zrekompensowałaby mi straty. Zaginione przedmioty mają przede wszystkim kolekcjonerską wartość. Jeden z dwu zaginionych plakatów jest ściśle limitowany, a kupiony przeze mnie egzemplarz jest jedynym tego typu plakatem, nabytym przez klienta z Polski. Oznacza to, że każda inna osoba, która wejdzie w posiadanie tego plakatu, będzie posiadać egzemplarz kradziony (względnie, nabyty od złodzieja). Obowiązkiem poczty jest doręczać przesyłki, nie je kraść. A jeżeli już przesyłkę ukradziono, tak jak w tym przypadku, poczta powinna wykazać MAKSIMUM DOBREJ WOLI w celu wyjaśnienia sprawy, a nie zamiatać problem pod dywan. Co na to wszystko złodziejski urząd? Nieoficjalnie stwierdził, że choć krąg podejrzanych jest bardzo wąski, nie ma sensu przyciskać ludzi, BO I TAK NIKT SIĘ NIE PRZYZNA!!!