Opinia użytkownika: Marzena_386
Dotycząca firmy: Orion
Treść opinii: Szybkie zakupy po drodze – któż z nas ich nie robił? Czasem trzeba kupić coś w pierwszym lepszym, nieodwiedzanym zbyt często sklepie i wówczas szybkie zakupy zamieniają się w gorączkowe szukanie tego czy owego, wydłużając się przekornie. Spieszyłam się do domu. Wstąpiłam do Delikatesów Orion w pobliżu gliwickiego rynku, aby kupić trochę jakiejś wędliny na kolację. Mały, ciasny, wypchany towarem sklepik nie zachęcał do wizyty już od samych drzwi. Przy wejściu były dostępne małe koszyczki. I dobrze, bo nie wyobrażam sobie w tym miejscu jakiegokolwiek jeżdżącego kosza, nawet niewielkiego. Zapędziłam się do przodu wąskim przejściem między regałami, lecz niestety musiałam się wrócić, gdyż stojący na podłodze towar blokował skutecznie dalszą drogę. Spróbowałam przejść drugą stroną i udało się. Aby przedrzeć się do stoiska z wędlinami, musiałam przeprosić dwóch innych klientów, którzy umożliwili mi przejście, przytulając się jeden do chłodziarki, a drugi do półki. Na szczęście nie było kolejki. Miałam jednak chwilę na ochłonięcie, ponieważ pani sprzedawczyni była zajęta ważeniem wędlin i niespecjalnie się do mnie spieszyła. Wreszcie pokroiła dla mnie 200g kiepskiej jakościowo, ale za to luksusowej cenowo szynki, która i tak wyglądała najlepiej na tle pozostałych. Starając się nie postrącać produktów z półek, dotarłam szczęśliwie do kasy. Jestem osobą dość drobną, więc podejrzewam, że niektórzy muszą się jeszcze bardziej nagimnastykować. Stanowisko kasowe obudowane było szklanymi regałami ze słodyczami na wagę i stojakami z mnóstwem różnych drobnych towarów. Stanęłam w dwuosobowej kolejce, uniemożliwiającej praktycznie wejście do sklepu innym potencjalnym klientom. Po chwili nadeszła moja kolej. Podałam pani szynkę do skasowania oraz 100zł. Niestety, kasjerka nie mogła przyjąć pieniędzy, bo nie miała czym wydać. Nie mogła również ani rozmienić ani wysłać innego pracownika w tym celu do innej placówki, ponieważ była „sama z koleżanką na sklepie”. Naprawdę się spieszyłam. Wzięłam więc paczuszkę rodzynek w czekoladzie, by podwyższyć kwotę do zapłaty na tyle, aby zapłacić kartą. Czasy mamy takie, że raczej staramy się tak kupować, by płacić mniej niż więcej, no cóż... Nie dość, że przepłaciłam za wędlinę, to jeszcze kupiłam coś, czego wcześniej nie planowałam aby w ogóle móc coś kupić. Podczas oczekiwania na wędlinę i potem do kasy, rozejrzałam się po niewielkiej sali. Mimo nadmiaru produktów, pod którymi niemal uginały się półki i ciasnoty, panował tam względny porządek. Podłoga była czysta, wnętrze było dobrze oświetlone, choć nieco duszne. Jak na tę powierzchnię sklepik oferował zdumiewająco dużo przeróżnych artykułów spożywczych. Ich ceny również zwracały uwagę, gdyż były średnio o 20, może nawet 30 % wyższe niż w innych sklepach i nie porównuję absolutnie do dyskontów czy obładowanych promocjami sieciówek. Na pewno nie jest to sklep, w którym można wygodnie i niedrogo zaopatrzyć się w produkty spożywcze. Obsługa choć kulturalna i miła, była dość powolna i nieporadna. To zdumiewające, że w godzinach popołudniowych kasjerka w sklepie znajdującym się w samym centrum miasta nie mogła wydać reszty ze 100zł, na dodatek nie potrafiła nic na to poradzić i oczekiwała, iż klient sam rozwiąże problem. Myślę, że nawet, jeśli będę potrzebowała coś kupić, będąc w tej okolicy, poszukam innego sklepu.