Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: ORLEN
Treść opinii: Spotkałam się z bardzo niemiłym i nieprofesjonalnym zachowaniem ze strony pracownika stacji Orlen w Olsztynku. Wybrałam się razem z przyjaciółką na stację benzynową tylko po to, żeby kupić sobie gorącą czekoladę w mokry i zimny wieczór. Poprosiłyśmy dwie małe "Milki", zapłaciłyśmy i udałyśmy się do automatu z napojami. Już przy kasie, pan, którego imienia nie znam, był po prostu nieuprzejmy. Przy automacie z napojami stały papierowe kubki, więc sięgnęłam po jeden. Od razu wydawał mi się dziwnie duży, ale pomyślałam, że może tak właśnie wygląda mały napój. Pragnę tutaj zaznaczyć, że zarówno ja, jak i moja przyjaciółka, obsługiwałyśmy tę machinę po raz pierwszy. Wiem, że nie jest to nie wiadomo jaki wyczyn, ale wystarczy odrobina zrozumienia, gdy ktoś się pomyli. Do rzeczy: kliknęłam na przycisk z napisem "Czekolada Milka" i czekałam, aż kubeczek się napełni. Po chwili podszedł do nas pan, który obsługiwał kasę i powiedział, że to miały być małe Milki. No tak... Po chwili okazało się, że kubek, który wydawał nam się zbyt duży na to, żeby być małym, był rzeczywiście duży, a ja zamiast kliknąć na małą czekoladę, kliknęłam dużą. Oczywiście, mój błąd. Jest mi nawet głupio z tego powodu, bo cóż może być prostszego, niż nalanie napoju z automatu? Niestety, pomyliłam się, ale myslałam, że za chwilę wszystko sobie wyjaśnimy. Pan był wielce oburzony. Stwierdził, że trzeba dopłacić, żeby móc nalać tę drugą czekoladę. "Stwierdził" nie jest tu jednak odpowiednim słowem... Bardziej pasuje "krzyknął". Niestety, ja nie miałam nawet przy sobie portfela, a osoba mi towarzysząca nie miała w swoim już nic. Przyjaciółka zapytała pana z obsługi czy w takim razie możemy anulować tę drugą czekoladę, weźmiemy jedną dużą i po kłopocie. Pan znowu był wielce oburzony, ale mocniej. I zamiast wykazać się odrobiną dobrej woli, chociaż minimalnym współczuciem dla dwóch głupich bab, to zachował się po prostu podle. Na każde nasze pytanie, które było próbą rozwiązania zaistniałego problemu, owy pan nie odpowiadał, ale... powtarzał nasze zdania z ironią! Okej, popełniłyśmy głupi błąd i jest nam wstyd, ale czy trzeba to pogłębiać? Powiedziałam panu, że pomyliłyśmy się i pytam, co mamy teraz zrobić, niech nam coś poradzi. Na to odpowiedział, a raczej odkrzyknął coś w stylu "a skąd mam wiedzieć?! Mam wypić, to co nalane?!" W pewnej chwili miałam ochotę wziąć tę głupią czekoladę i chlusnąć ją w twarz temu człowiekowi. Widzi facet, że stoją dwie mądre inaczej, które nawet automatu z napojami nie umieją obsługiwać i się wyżywa... W końcu wyjął dwa małe kubeczki z pod lady i krzyknął, żeby rozlać tę czekoladę na pół. Po pierwsze, fajnie, że jednak małe kubeczki istnieją, tylko dlaczego nie znajdowały się na widoku, obok dużych? Po drugie, czy nie można było tak od razu, ale uprzejmie powiedzieć, że chyba zaistniała pomyłka i jeżeli panie chcą dwie duże czekolady, to należy dopłacić, a jeżeli jest jakiś problem, to proszę rozlać jedną dużą na poł? Po trzecie, czy nie wyszło jednak "na nasze", a mianowicie na to, o co pytałyśmy na początku tej niewątpliwie nierównej dyskusji, czy można w takim razie anulować tę drugą czekoladę i wziąć tylko jedną? Orlen i tak wzbogacił się na naszej głupocie o kilka złotych. Przykro mi, że istnieją tacy delikwenci, którzy nie potrafią w przystepny sposób rozwiązać kłopotliwej sytuacji. Same zauważyłyśmy, że zrobiłyśmy głupotę i chciałyśmy to naprawić. W zamian za to najadłyśmy się wstydu. Przyjaciółce przypomniało się później, że była kiedyś świadkiem, gdy ten sam człowiek zrobił raban na cały sklep za to, że pracownik za wolno przewracał parówki na hot-dogi... Przykre!