Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Vigar
Treść opinii: Średnio raz na dwa tygodnie robię zakupy w Vigarze. Najczęściej kupuję wodę mineralną Cisowianka w zgrzewkach - zarówno gazowaną jak i niegazowaną (różne preferencje domowników), ponieważ w tym sklepie jest jedna z najniższych cen w mieście na tę wodę mineralną. Od blisko pół roku jednak przy KAŻDEJ wizycie są następujące problemy. Przy jednej wizycie potrafi być cała paleta wody gazowanej, natomiast nawet jednej butelki wody niegazowanej, a przy następnej wizycie wręcz odwrotnie. W ostatnich dwóch miesiącach czterokrotnie nie spotkałem wody niegazowanej, w związku z czym podczas ostatniej wizyty zapytałem o to pracowników, których rozpoznanie nie było łatwo. Tylko po tym, że pewien pan jeździł "paleciakiem", a stojąca obok niego pani wpisywała coś na listę, domyśliłem się, że to pracownicy sklepu. Ich odzienie w żaden sposób tego nie sugerowało. Na pytanie, czemu nie ma i kiedy będzie niegazowana Cisowianka, usłyszałem wyjaśnienie, że poprzedniego dnia był remanent i że nie wiedzą, kiedy będzie dostawa, ale na pewno nie w tym tygodniu (wizyta miała miejsce w poniedziałek!). Wyjaśnienie tych państwa sugerowało mi, że moje wizyty są zawsze po remanencie i jakimś cudem inne produkty znajdują się na półkach, a ciągle brakuje wody gazowanej lub niegazowanej Cisowianka. Żeby nie było, w innych sklepach (małych i dużych) w tym czasie nie było przerw w dostawie w/w produktu, więc braki na półkach nie są z winy dostawców. Vigar ma niestety produkty niedostępne w innych "sieciówkach", więc nieraz, robiąc egzotyczne potrawy, mam wybór jechać do Vigara i się znowu denerwować, albo zamówić produkty przez internet. Dobrze, że chociaż kolejki rzadko są długie i z reguły wizyta w kasie nie przekracza 5 minut, aczkolwiek poziom wyszkolenia kasjerek bywa różny. Wodę mineralną zawsze biorę w zgrzewkach i jeśli folia jest w którymś miejscu rozerwana, wtedy mam duże problemy z doniesieniem zgrzewki w całości z samochodu do mieszkania. Podczas gdy jedne kasjerki zczytują kod kreskowy ze spodu zgrzewki, inne na siłę wyciągają jedną z butelek i rozrywają zgrzewkę, bo "inaczej się nie da dodać do rachunku". Któregoś pięknego dnia zablokuję kolejkę po takim rozerwaniu zgrzewki z żądaniem przyniesienia następnej zgrzewki i zczytaniu z niej kodu bez rozrywania folii.