Opinia użytkownika: Marzena_386
Dotycząca firmy: Laryngolog dziecięcy Ewelina Jaros-Mikusińska
Treść opinii: Ze zdrowiem nie ma żartów, a gdy choruje dziecko, rodzic ponad wszystko pragnie aby kompetentny, odpowiedzialny i godny zaufania lekarz pomógł malcowi powrócić do pełni zdrowia i sił. Chcąc oszczędzić mojemu dziecku jeżdżenia do przychodni i czekania w w kolejce wśród innych chorych, umówiłam prywatną wizytę w pobliskim gabinecie laryngologa dziecięcego pani Eweliny J.-M. Z pozoru miła starsza pani przyjęła nas w swoim domowym gabinecie. Wąski, trochę zagracony pokoik nie wyglądał jak obecne prywatne praktyki lekarskie. Przypominał bardziej zwykły pokój, do którego ktoś wstawił stare drewniane krzesło rodem z PRL-oskich poczekalni i trochę podstawowego sprzętu z państwowej przychodni również niezbyt przyjaznej pacjentom. Pomyślałam jednak, że przecież nie to jest tu najważniejsze. Ważne, by lekarz był dobry. To była nasza druga wizyta u pani doktor (pierwsza była dość krótka i polegała na krótkim badaniu i wypisaniu recept) i rozpoczęła się od poszukiwania przez panią karty pacjenta. Dłuższą chwilę pani doktor przekładała papiery, nie słuchając tego co do niej mówiłam, by w końcu zwrócić na mnie uwagę i zapytać dokładnie o to, co przed chwilą teoretycznie przynajmniej usłyszała. Nie znalazłszy karty, zajrzała do książeczki zdrowia pacjenta i wreszcie zajęła się nim samym. Zajmowanie się małym pacjentem nie polegało jednak na nawiązaniu dialogu w celu zachęcenia go do badania i współpracy przy nim oraz samym badaniu. Pani doktor bez zwracania się do dziecka wykręciła mu głowę w bok, by zajrzeć do ucha, po czym wyjęła metalową szpatułkę i na siłę próbowała wetknąć ją dziecku do gardła, rozwierając nią uprzednio mleczne ząbki. Naturalnie 3-latek zaczął płakać i wyrywać się ku niezadowoleniu lekarki. W badaniu dziecka pani doktor wykazała się absolutnym brakiem profesjonalizmu. Mogę to ocenić na podstawie porównania z innymi lekarzami, którzy najpierw dziecku mówią co będą robić, proszą je o otwarcie buzi czy odwrócenie głowy i delikatnie bez pośpiechu przeprowadzają badanie. Moje dziecko przeważnie dobrze współpracuje pod warunkiem, że lekarz nie traktuje go przedmiotowo i bez szacunku jaki powinien mieć do drugiego człowieka. Po tak wykonanym badaniu pani doktor odwróciła się od roztrzęsionego dziecka i zaczęła coś pisać. Nie mogła się zdecydować na antybiotyk, odniosłam wrażenie, że nie bardzo wie jakie zastosować leczenie. Była bardzo zdziwiona, że po tygodniowym leczeniu antybiotykiem dziecko nadal jest chore. Tu pragnę nadmienić, że lek ów został przepisany bez wykonania antybiogramu, więc nie było pewności, że odpowiednio zadziała. Być może mam zbyt wysokie wymagania, ale moim zdaniem jak na doświadczonego lekarza z długim stażem pracy, pani doktor jednak zbyt często wzruszała ramionami i przyznawała, że nie umie odpowiedzieć na moje pytania dotyczące chorób górnych dróg oddechowych. Poprosiłam panią doktor o osłuchanie oskrzeli dziecka, ponieważ bałam się, że infekcja mogła i je zaatakować, lecz lekarka odmówiła, mówiąc, iż to nie jest już jej obowiązek. Być może miała rację, może laryngolog nie ma obowiązku zwracać uwagi na oskrzela czy płuca pacjenta, ale myślę, że i on powinien umieć obsługiwać stetoskop i takowy posiadać. Moje dziecko dość poważnie chorowało na zapalenia dróg oddechowych stąd moja troska i prośba, jednak nawet w prywatnym gabinecie pani doktor wykonuje swoją pracę jedynie w wąskim zakresie od A do B i nie interesuje ją nic poza tym. Gdy próbowałam krótko nakreślić historię chorób dróg oddechowych przebytych dotychczas, pokazać wypisy ze szpitali, pani doktor przerwała mi, mówiąc, że to dla niej nieistotne. Ostatecznie wzięłam recepty, zapłaciłam 70 zł, nie otrzymałam rachunku i wyszłam z mieszkania-gabinetu szanownej pani doktor J.-M. po raz ostatni, ponieważ nie zamierzam tam nigdy więcej wchodzić. Zdrowie mojego dziecka jest zbyt cenne, by zajmowali się nim mierni lekarze. Reasumując, pani doktor Ewelina J.-M. jest moim zdaniem osobą nieprofesjonalną, nie posiada podejścia do pacjenta ani dostatecznej wiedzy do tego, by umieć należycie zbadać i skutecznie leczyć, sama nie jest pewna jaką drogę leczenia obrać i robi to na oślep na zasadzie „może to zadziała”. Ponadto ma fatalnie wyposażony gabinet, który z pewnością nie jest przyjazny dziecku.