Opinia użytkownika: Marzena_386
Dotycząca firmy: KZK GOP Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego
Treść opinii: Szczęśliwy ten, kto nie musi korzystać z autobusowej komunikacji miejskiej. Do takiego wniosku doszłam ostatnio po tym, jak kilka razy pojeździłam sobie po mieście autobusem. Współczuję szczerze ludziom, którzy codziennie dojeżdżają do pracy bądź szkoły, korzystając z usług KZK GOP i MZKP w Gliwicach. To z pewnością wymaga dużych pokładów cierpliwości. Opiszę jedną z moich ostatnich podróży. Otóż zakupiłam w kiosku bilet, sprawdziłam w internecie rozkład jazdy, wybrałam interesującą mnie trasę, autobus oraz godzinę odjazdu a następne udałam się na przystanek. Po kilkunastu minutach oczekiwania uznałam, że przewoźnik zapewne postanowił zadbać o dobre dotlenienie obywateli, ponieważ nie tylko ja stałam i czekałam, a autobus nie pojawiał się. W końcu przyjechał. Inny numer, też spóźniony, ale to nic, bo planowo miał jechać tą samą trasą co mój wcześniej wybrany. Zmarznięta z ulgą wsiadłam i skasowałam bilet. Moja radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż kierowca zajechał na dworzec znajdujący się mniej więcej w połowie trasy i wszystko wskazywało na to, że to koniec podróży tym pojazdem. Podeszłam do kierowcy aby zapytać co z dalszą drogą. Pan potwierdził, że to autobus dojeżdżający planowo do Trynku, ale on skończył kurs. Na pytanie dlaczego nie jedzie dalej, skoro wg rozkładu powinien, zniecierpliwionym tonem powiedział, że skończył pracę i jak chcę, to sobie mam iść na inny autobus. Cóż było robić. Poszłam na przystanek. Znowu się wyczekałam i zmarzłam. W końcu podstawiono pojazd. W związku z tym, że miałam zamiar przejechać trasę w jedną stronę jednym autobusem na jednym bilecie, udałam się do kierowcy drugiego autobusu, do którego wsiadłam aby zapytać czy w związku z tym mogę jechać dalej na moim bilecie. Pan uprzejmie poinformował mnie, że niestety nie, bo bilet skasowany w jednym autobusie nie obowiązuje w innym, nie jest to bilet godzinny i kierowca nic na to nie poradzi, może mi co najwyżej sprzedać nowy, jeśli chcę kontynuować moją podróż. Kupiłam więc go u tegoż kierowcy. Bilet na jednorazowy przejazd na moją trasę miał kosztować 2,80 zł, zmuszona do przesiadki musiałam jednak za drugi zapłacić 4 zł, gdyż kierowca dysponował jedynie takim. Ostatecznie dotarłam na miejsce zmarznięta, zmęczona i mocno spóźniona. Przejazd autobusem miał trwać 23 minuty i kosztować 2,80. Dotarcie do celu miało mi więc zająć niecałe pół godziny. Tymczasem zapłaciłam za tę przyjemność 6,80 i byłam na miejscu po prawie 1,5 godzinie! Katar, którego przy okazji się nabawiłam, jak mniemam był gratis. Zaznaczam przy okazji, że nie ma zasp śnieżnych, nie były to godziny szczytu, na trasie nie było utrudnień w postaci robót drogowych i w zasadzie nic nie stało na przeszkodzie, by zdążyć na czas. W drodze powrotnej miałam nieco więcej szczęścia, gdyż udało się dojechać jednym autobusem, czyli zgodnie z planem, choć nie do końca zgodnie z rozkładem jazdy, ponieważ i tym razem autobus przyjechał beztrosko spóźniony. Pojazdy i ich wnętrza nie wyglądają źle, coraz więcej nowych i czystych autobusów jeździ po gliwickich ulicach i jest to niewątpliwie ich mocny punkt. Obawiam się jednak, że jedyny. Kierowcy bywają opryskliwi i niemili. Dochodzę do wniosku, że podróże komunikacją miejską są raczej dla ludzi bogatych w czas i pieniądze. W zasadzie rozważam zakup roweru. Będzie dużo taniej i dużo szybciej. Najpierw jednak muszę wyleczyć się z przeziębienia. Gdyby nie to, że skorzystałam kilkunastokrotnie w ostatnim czasie z oferty KZK GOP i MZKP, zapewne myślałabym, że tamtego dnia miałam wyjątkowego pecha, jednak to raczej czarna seria albo taka maniera przewoźnika, gdyż prawie zawsze autobusy przyjeżdżają spóźnione albo w ogóle trzeba jechać innym niż planowany, ponieważ ten nie dociera na przystanek, często pojawia się niemiła niespodzianka w postaci nieplanowanego wg rozkładu jazdy skrócenia trasy i trzeba się przesiadać, wydając pieniądze na kolejny bilet. W związku z powyższym zaczęłam ignorować rozkłady jazdy, które mają się nijak do rzeczywistości. Po prostu idę na przystanek i czekam na autobus jak na okazję. Zaopatrzona jestem również w dodatkowe bilety, bo nie dość, że nieraz muszę płacić podwójnie, to luksus zakupu biletu u kierowcy kosztuje extra. Dawniej sporo jeździłam autobusami i pociągami. Było koszmarnie – to fakt, lecz gdyby wówczas ktoś mi powiedział, że w 2011 roku tak będzie wyglądał przejazd miejskim autobusem z punku A do punktu B, gdzie jeden od drugiego oddalony jest zaledwie o mniej więcej 8 km, nie uwierzyłabym...