Opinia użytkownika: Monika_1810
Dotycząca firmy: H&M
Treść opinii: W niedzielę odwiedziłam sklep H&M. Skuszona wystawą weszłam do środka. Spotkało mnie ogromne zaskoczenie, ponieważ wnętrze sklepu przypominało istny bazar albo wyprzedaż w lumpeksie. Ubrania, jeśli można tak o nich powiedzieć, bo bardziej pasowałoby szmaty do podłogi w tej sytuacji. Rozumiem, że sklep jest dużej powierzchni, ale ilość obsługi powinna być dostosowana. Już na wstępie zostałam zniechęcona, ponieważ wszystko leżało porozrzucane, na podłodze pospadało z wieszaków. Pierwsze pytanie jakie się narzuca: Czy ktoś się tym zajmie? Na horyzoncie nie było nie widać nikogo oprócz dwóch kasjerek, do których była kilometrowa kolejka - wężyk przez pół sklepu, co już zupełnie utrudniało przemieszczanie się w pomieszczeniu. Gdy przeszłam przez tor z przeszkodami spodobała mi się sukienka, której przymierzenie trwało dobre pół godziny, gdyż kolejka była jak do kas. Należy otworzyć więcej przymierzalni skoro jest na to zapotrzebowanie, to samo dotyczy kas!!! Sukienka okazała się za mała. Obeszłam cały sklep aby odnaleźć kogoś kompetentnego. Znalazłam wreszcie naburmuszoną pracownice z prośbą gdzie znajdę większy rozmiar i czy mogłaby sprawdzić na magazynie, co okazało się dla niej ogromnym problem. Zaczęła błądzić po sklepie, nie mając pojęcia skąd się wziął dany produkt, wróciła i powiedziała, że to ostatnia sztuka. Zależało m, więc poprosiłam o sprawdzenie czy w innych jednostkach tego sklepu np. na Marszałkowskiej jest oczekiwany rozmiar. Pracownica zrobiła mina i zdenerwowana poszła sprawdzić, zadzwonić, co było dla niej ogromnym problemem - wyrażała to swoją miną. Pracownica powiedziała że nie ma i poszła. Zdenerwowana i oburzona kulturą pracowników wyszłam, przy wyjściu zobaczyłam sukienkę której szukałam - widocznie pracownica kłamie nie mając pojęcia co znajduje się w sklepie, w którym pracuje! Inni ludzie "demolowali sklep" a w pobliżu nie było nikogo kto mógłby się zająć całym bałaganem.