Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: JYSK

Treść opinii: Nie mam zastrzeżeń bezpośrednio do placówki. Towary wyłożone prawidłłowo, w logicznym porządku z aktualnymi cenami. Zachowny porządek zarówno na sali sprzedaży, jak i przy wejściu. Drzwi od magazynu są niemalże stale otwarte i tam już widać pewien nieład, chociaż nie ma tragedii i to nie razi. Z ewentualnych wad, to w części z meblami nie bardzo wiadomo jak się poruszać. Przejść nie ma, nie kończą się, lub są za wąskie. Opisy na cenach w części meblowej również nie są do końca zrozumiałe, ponieważ nie mogąc podejść do artykułu (wspomniany już brak dojścia) nie jestem pewien dlaczego np. na łóżku są dwie ceny. Mam dwadzieścia pare lat i dobry wzrok, ponadto jestem uparty, więc cenę sobie mimo wszystko sprawdziłem, ale sądzę że moja babcia, a nawet mama nie dowiedziałaby się, że druga cena jest wyższa i dotyczy łóżka z materacem. Ale prawdziwą solą w oku są pracownicy. W dniu w którym byłem chciałem kupić rolety na okna w odpowiednim kolorze o odpowiedniej szerokości. Potrzebowałem trzech sztuk, natomiast na ekspozycji znajdowała się jedna sztuka. W związku z tym postanowiłem poproscić pracownika o pomoc i tutaj zaczyna się problem. Najpierw poprosiłem Panią, która nieopodal wykładała towar. Była miła, ale mi nie pomogła. Powiedziała, że roletami zajmuje się kolega i muszę podejść do niego, po czym Pani się odwróciła i odeszła. Ruszyłem za nią, żeby przynajmniej dowiedzieć się który kolega, ponieważ pracowników w tym momencie na sali sprzedaży było trzech w tym rzeczona kobieta. No i jeszcze dwie osoby na linii kas. Pani z uśmiechem odpowiedziała, że nie wie gdzie jest kolega i powiedziała, że musze go sobie znaleźć, ale dodała, że przed chwilą składał meble. Ok, zaczałem chodzić po sklepie. Nie spotkałem żadnego pracownika, wróciłem do Pani, ale jej też już nie było. Pomyślałem że podejdę zapytać na kasie. Po drodze jednak spotkałem na sali pracownika. Powiedziałem, że mam pytanie odnośnie rolet. Pan pokiwał głową i powiedział, że to nie do niego. To lekko mnie zdenerwowało. Zapytałem zatem do kogo. Odpowiedział niech Pan zapyta na kasie. Na kasie było dwóch pracowników, jeden sprzedawał, drugi właśnie wszedł za lade. Podszedłem do niego i po prostu zapytałem czy może sprawdzić ile jest tych roletek (rolete przezornie nosiłem ze sobą cały czas po sklepie). Przyjaźnie uśmiechnął się, odpowiedział że może i ...na tym kontakt się urwał. Zapytałem zatem czy sprawdzi, odpowiedział, że sekunde, bo mu się komputer zawiesił. Jak się po chwili okazało był w trakcie obsługi klienta, który podszedł po chwili do niego. Ponieważ ten drugi sprzedawca przestał obsługiwać klienta ponowiłem swoje pytanie do niego. Ten wziął roletkę do ręki, pogrzebał w komputerze i powiedział proszę zapytać kolegi, wskazując na pustą sale sprzedaży. Cofnąłem się i zobaczyłem że za rogiem jest tylko ten Pan, od zawieszonego komputera i właśnie rozmawia z klientem. W tym momencie byłem zagotowany. Tylko myśl o tym, że być może będę mógł tam wrócić jako audytor sprawiała, że nie dałem po sobie poznać zdenerwowania. Wróciłem do kasy i zapytałem którego kolegi. Usłyszałem odpowiedź tego tam i Pan pokazał palcem na tego, który właśnie obsługiwał klienta (tego od zawieszonego komputera). Poprosiłem zatem żeby chociaż sprawdził, czy w ogóle one są w systemie, odpowiedział, że już to zrobił. Upewniłem się, czy są, odpowiedział, że są. Stanąłem więc za plecami klientów i grzecznie czekałem, aż Pan skończy ich obsługiwać. Po kilku minutach na szczęście Pan Darek zajął się mną. Rozpoczął wytrwałe poszukiwania. trwało to ok. 20 min. W końcu znalazł rzeczony towar. I mogliśmy zakończyć transakcje. Na plus dla pracowników przemawia tylko uśmiech i względna kompetencja Pana Darka, poza tym wszystko tam jest źle. Na ironię zakrawa fakt, że nie dalej jak dwa miesiące wcześniej byłem w tym sklepie na audycie i z pewnym wysiłkiem wystawiłem ocenę względnie pozytywną.