Opinia użytkownika: Fuksio
Dotycząca firmy: Gościniec pod furą
Treść opinii: "Gościniec pod furą"-jest to jeden z obiektów wrocławskiej sieci hoteli spółki 'Micha'. Przy wjeździe na parking od zawsze stał człowiek, ubrany w strój kucharza i wymachujący patelnią trzymaną w dłoni. Rzucający się w oczy z perspektywy kierowcy przejeżdżającego auta. Pan robi to dość szybko. Parking niewielki, jednak prawdopodobnie jest możliwość zajechania od tyłu budynku. Sporych rozmiarów budynek, drewniany. Ma przypominać jak sama nazwa wskazuje prastary gościniec. Co to jest gościniec?Stare określenie drogi utwardzonej, ciąg budynków, podarunek, prezent - więc czemu taka nazwa? Niezrozumienie znaczenia słów i błędne, zbyt pochopne rozszyfrowanie. Wystrój "Gościńca pod furą", a dokładnie jego wnętrze jest wyrazem subiektywnej ekspresji właściciela. Różnego rodzaju stoliki i krzesła. Duża ilość kwiatów doniczkowych. Muzyka z typu disco, telewizor włączony. Na ścianach, parapetach, oknach znajduje się wiele rzeczy, od obrazów, po różnego rodzaju figurki, dzbanuszki - niestety wszystkie te rzeczy nie tworzą spójnej całości, wprowadzają chaos i dezorientacje. Pod oknami świąteczne lampki choinkowe. Na moje oko, wychwyciłem kilka sztucznych kwiatów. Przy barze czekam chwilę. Chwila trwa nie na tyle długo, żeby mieć pretensje, jednak nie dostaje żadnej informacji od kelnera, że mnie widzi, choć przechodzi parę razy przez bar. Nie podnosi na mnie wzroku. Ubrany w białą koszulę na której ma długi czerwony fartuch. Podobny, jakiego używa się kuchni do ochrony przez ubrudzeniem ciuchów. Nie wyraźnie mówi, sepleni. W toku rozmowy wyraźnie znudzony moim dopytywaniem. Uśmiechu brak. Kawa rozpuszczalna lub sypana. Na pytanie o kawę z ekspresu ciśnieniowego i wymienienie kilku rodzai, kelner powtarza, że tylko rozpuszczalna i sypana. Zimna cola. Na tą prośbę kelner obraca się za siebie, pokazuje prawie pusta 4 litrową butelkę Coca-Coli i stwierdza, że dosypie lodu do szklanki. Oferta spożywcza zajazdu jest wypisana na plastikowych tabliczkach z możliwością ścierania. Dodatkowo wiszą lub leżą tabliczki na których kredą jest napisane menu. Złożyłem zamówienie i poprosiłem o przyniesienie go na zewnątrz. Po kilku minutach otrzymuje zamówienie. Przyniesione na tacy z której wykłada na brudny drewniany stół: kawę rozpuszczalną podaną w filiżance, na spodku której znajduje się ciastko. Ciastko to ciastko niczego sobie z tym zastrzeżeniem, że jest łatwo rozpoznawalne gdyż standardowy krój gwiazdki, kruche z oczkiem galaretki w środku od razu przypomina kupowane na wagę lub w dużych paczkach ciastka podawane u cioci na imieninach. Coca-cola. Bez gazu (ostatnia szklanka z 4 litrów), ciepła, do której dopiero co dodano lód. Kelner stwierdził, że z lodówki nie mają napojów, faktycznie pod barem dostrzegłem kilka butelek 4 litrowych znanych marek napojów gazowanych. Serwetki papierowe z kiepskiego gatunku, gdyż przyklejają się do rąk podczas wycierania. Poprosiłem o popielniczkę i cukier, gdyż nie podał go razem z kawą. Dostałem mała, metalową popielniczkę i cukierniczkę z charakterystycznym dzióbkiem do sypania. Popielniczkę przejąłem od kelnera bezpośrednio do ręki i zastanowiłem się czemu mój palec, dotykający dolnej części popielniczki ślizga się. Opłukana nie umyta popielniczka, której dno dotykało jakiegoś tłustego naczynia. Mleczko do kawy podane w malutkim, okrągłym pudełeczku. W supermarkecie można zakupić całą paletę. Ceny standardowe nie mniejsze, nie większe od innych przydrożnych knajp. W "Gościńcu pod furą" znajdują się również pokoje do wynajęcia, w których nie musiał przebywać.