Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: PKP Intercity
Treść opinii: W poprzedni weekend wybraliśmy się z zoną na krótki wypoczynek do Sopotu. Jako środek transportu wybraliśmy kolej. Spółka PKP Intercity zaoferowała pociąg relacji Lublin-Sopot z jedną przesiadką w Dęblinie. Cena bardzo przystępna 66 zł a do tego dryga osoba z racji wieku poniżej 26 lat miała zniżkę 26 %. Łącznie za bilety zapłaciliśmy, więc 115 zł. Pociąg wyjechał o godz. 19:00 i w Sopocie był zgodnie z planem, z dokładnością, co do minuty na 8:05. Niestety na tym koniec pozytywnych odczuć związanych z jakością tego połączenia kolejowego. Najpierw okazałe się, iż Pani kasjerka wydrukowała zła datę na bilecie. Szczęściem byliśmy na dworcu godzinę przed odjazdem, ale nie obyło się bez stania w trzech kolejkach (jedno okienko zamknięte przed nosem, gdyż Pani poszła na przerwę, drugie okienko należało do innego przewoźnika). W końcu udało mi się zamienić bilety na pociąg jadący właściwego dnia. Na pytanie czy jest możliwość zakupienia biletów w klasie pierwszej z miejscami siedzącymi Pani odpowiedziała, że skład nie ma wagonów pierwszej klasy i że dobrze będzie, jeśli o ogóle uda nam się usiąść, ponieważ jedzie on z Krakowa i może być przeładowany. Na pytanie czy można, chociaż zamówić przedział sypialny otrzymałem kolejną negatywną odpowiedź. Nie można było, ponieważ pociąg już wyjechał i rezerwacji w pociągu, który wyruszył dokonać już nie można. Udało nam się znaleźć dwa miejsca przesiadając się w Dęblinie natomiast od Warszawy pociąg był przeładowany do granic możliwości. Ludzie całą drogę spędzić musieli na korytarzy, wielu z nich spało na podłodze. Przejście do ubikacji a siedzieliśmy w przedziale położonym najbliżej jej wymagało akrobatycznych zdolności, co w połączeniu z pełnym pęcherzem podczas podróży przez całą noc było nie lada wyczynem. Do ubikacji można się było dostać tylko w przerwie między palonymi papierosami, co też nie wpływało na komfort jazdy. Tego, co widziały oczy podróżnego i co czuł jego nos, jeśli już się udało mu się dostać do WC trudno opisać. Dość wspomnieć, że na ubikacji nie było deski do siedzenia, brak było wody w kranie i drzwi nie zamykały się na zatrzask. Naklejka na ścianie z napisem „Pozostaw toaletę w takim stanie, w jakim chciałbyś ją zastać” w tej sytuacji wydała się kiepskim żartem i absurdalną prośbą.