Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: LAMBERTON
Treść opinii: Tak się złożyło, że musiałam spędzić w hotelu Lamberton dokładnie 1 noc, na okoliczność dorocznej imprezy firmowej, organizowanej w położonym nieopodal Hotel Mazurkas, w którym zakwaterowano większość pracowników. Niestety, nie wszystkich – ‘pojemność’ hotelu okazała się bowiem niewystarczająca. Niestety tym bardziej, że Lamberton to nie hotel, a kpina. Po kolei – trzy gwiazdki – nie wiem za co i nie wiem, według jakich standardów (moim zdaniem, bardzo wschodniej ściany wschodniej). Kiepski wystrój, hotel sprawia wrażenie zimnego i bezpłciowego. Sam budynek jest brzydki, pomalowany na paskudny seledynowo-niebieskawy kolor. Kiedy wchodzimy do środka, wrażenie beznadziei nie dość, że nie ustępuje, to jeszcze narasta. Pokoje to prawdziwy HIT – ‘zamykane’ są na karty, które nie działają (!!!). W rezultacie prawie wszystkie pokoje non stop pozostają otwarte, choć klienci zapewne nie mają tego świadomości. Ma to swoje ‘zalety’ – kiedy następnego dnia już po zdaniu karty w recepcji, powzięłam wątpliwość co do zabrania wszystkich bagaży z pokoju, po prostu weszłam na piętro, a następnie do pokoju, bez użycia karty. Z jednej strony zabawne, z drugiej – przerażające. Na noc można przynajmniej zamknąć się od środka, ale co zrobić w dzień, kiedy chcemy zostawić rzeczy i opuścić hotel? Reklamacja w recepcji niedziałającego zamka również była doświadczeniem osobliwym – babeczka w recepcji w ogóle nie była zaskoczona samym zgłoszeniem; była natomiast wyraźnie rozdrażniona faktem, że zauważyłam problem. Techniczny hotelowy, który miał naprawić usterkę, niestety nie podołał. Same pokoje przeciętne, łóżka wąskie, łazienki w miarę przyzwoite. Internet jest darmowy, ale tylko kablowy (o kabel trzeba poprosić w recepcji). Śniadanie – niby ‘Swedish table’, ale bardzo polski. Słaby wybór, pieczywo fatalne, wszystkiego mało, tak jakby obsługa miała nadzieję, że część ludzi, powodowana ogólną jakością przybytku, ze śniadania po prostu zrezygnuje. O owocach czy apetycznie wyglądających warzywach (nie mówię o plasterkach pomidorów, które były co najmniej przedwczorajsze) można od razu zapomnieć. ODRADZAM.