Opinia użytkownika: Agnieszka_2448
Dotycząca firmy: Bazylia
Treść opinii: Bar Bazylia od bieżącego roku akademickiego z typowej, dość drogiej jak na studencką kieszeń stołówki, zmienił się w bar typu multifood. Ta zmiana przysporzyła mu sporo nowych klientów i można powiedzieć, że stał się on najpopularniejszym miejscem obiadowym studentów Politechniki Wrocławskiej (o ile mi wiadomo, oficjalna stołówka akademicka była w tym czasie remontowana). Dogodne położenie w jednym z największych budynków dydaktycznych PWr w samym sercu głównego campusu to niewątpliwie spora zaleta. Wizualnie kuszą też schludne ciemnobrązowe meble - proste, ale wygodne i estetyczne. Bar jest dość przestronny, przestrzenny - pomieszczenie jest wysokie, strefa ze stolikami jest wyraźnie oddzielona od strefy z jedzeniem i kasami. Stoliki nie wchodzą na drzwi, ale gdzieniegdzie ustawione są zbyt gęsto - klienci muszą się przeciskać, aby dotrzeć do położonych głębiej miejsc. W zasadzie nie powinno się tu mówić o stolikach, a raczej o stołach - dużych, kilku- lub kilkunastoosobowych. Nie ma tu mowy o prywatności, ale z założenia nie jest to miejsce na biznesowy lunch czy romantyczny podwieczorek. Samoobsługa nieco uniezależnia klienta od personalu lokalu - do czynienia z pracownikami ma się jedynie przy kasie. Personel ubrany był w jednakowe, firmowe zielone koszulki. Kasjerki wyglądały na nieco znużone, zmęczone pracą, każdego klienta prosiły o drobne i krzywiły się nieco, gdy ich nie dostawały. Pomimo skwaszonych min starannie i sprawnie wykonywały swoje obowiązki. Dzięki temu raczej nie tworzyły się zbyt długie kolejki, zwłaszcza gdy były otwarte dwie kasy. Trzeba przyznać, że jak na studencką jadłodajnię, Bazylia ma duży asortyment, jednakże tylko w niektórych grupach produktów. Do wyboru było sześć rodzajów sałatek/surówek, różne dodatki węglowodanowe (makarony, ziemniaki, kuleczki ziemniaczane, kasze), jedna lub dwie zupy, cztery rodzaje mięs duszonych lub gulaszowych. Brakowało nieco mięs smażonych; one też najszybciej "schodzą". Cechą charakterystyczną tego baru jest bowiem fakt, że przygotowuje się niedużą liczbę porcji, ale często donosi się coraz to nowe potrawy. Nie da się jednak ominąć wrażenia, że niektóre potrawy są przygotowywane z mrożonek. Bazylia ma naprawdę niewygórowane ceny - koszt posiłku zależy od jego wagi, a nie od składu, dzięki czemu dziewczyny mogą zjeść pełen obiad za maksymalnie 8 zł. Chłopcy zazwyczaj płacą więcej. Popularne jest eksperymentowanie z różnymi potrawami, degustowanie małych porcji, polowanie na często wyszukane potrawy, za które w tzw. normalnych restauracjach płaciłoby się więcej (np. tarta z kurczakiem). Niskie ceny potraw rekompensowane są relatywnie drogimi napojami oraz bardzo drogimi kanapkami i ciastami. Mnie jednak w pełni usatysfakcjonował zestaw: kuleczki ziemniaczane, duszona polędwica i sos podgrzybkowy. Koszt: 5,73zł. Na kawę, herbatę i deser można wstąpić gdzieś indziej, ale według mojej wiedzy nigdzie w rejonie Placu Grunwaldzkiego nie zjemy tańszego i w miarę urozmaiconego posiłku.