Opinia użytkownika: Karolina_1098
Dotycząca firmy: Zapiecek
Treść opinii: W środę (25.05.2011) ok godziny 16, w trakcie spaceru po warszawskiej starówce. Naszła mnie i mojego chłopaka ochota na jakąś mała kolacyjkę. Postanowiliśmy przysiąść w restauracji Zapiecek. Restauracją znajduje się na rogu ulicy Piwnej i Świętojańskiej. Mały przechodni ogródek, nie było w nim nikogo, cisza i spokój. Nie było widać kelnera. Zajrzeliśmy do środka restauracji, piękny wystrój obrusy nakrycia na każdym stoliku, ale postanowiliśmy zostać na dworze. Po minucie pojawiła się mało komunikatywna kelnerka, która nie przywitała się z nami. Podała kartę i odeszła. Pod względem wizualnym karta bardzo słaba. Nieczytelna, żółte litery na bordowym tle, za dużo jakiś obrazków, które nie są potrzebne. Dania w karcie też bardzo słabo opisane. Ja zdecydowałam się na sałatkę z kurczaka, mój partner na flaki. Czas oczekiwania ok 15 minut. Na pozór wszytko wygadało bobrze. Flaki były podane w bardzo małej flaczarce. ok 150 ml. (cena 14zł). Sałatka wyglądała smakowicie, ładnie przystrojona, ułożone w piramidkę (na górze kurczak, następnie pomidor i papryka i na samym dnie sałata lodowa. Wszytko polane sosem tysiąca wysp). (cena 22zł) Porcja całkiem spora. Niestety po zjedzeniu kilku kęsów moim oczom ukazał się niesmaczny widok. Sałata lodowa, która był użyta do zrobienia tej sałaki była brązowa (stara, zaczęła się psuć). Były to liście od "głąba", czyli tej twardej części. Zgroza! Poszłam do kelnerki i poinformowałam ja o zaistniałej sytuacji. Moja rozmowę słyszał kucharz i właścicielka/ może menadżer restauracji, którzy próbowali mi wmówić, że sałata jest świeża. Jak poinformowała ich, że na moim talerzu są brązowe, stare liście sałaty to zaczęli na mnie krzyczeć. Wtedy wróciłam się do stolika zabrałam sałatkę i pokazałam zawartość talerza. Kelnerka zabrała ode mnie talerz i zaniosła do kuchni. Z kuchni kucharz mówił do mnie z pretensją, że ta sałatka jest dobra. Właścicielka restauracji czy menadżer z pretensja zwróciła mi uwagę, że takie rzeczy mówi się od razu jak tylko dostałam sałatkę, a nie jak już zaczęłam jeść. (Powiedziałam jej, że nie mam w zwyczaju rozgrzebywać sobie jedzenia). Kazała mi wrócić do stolika. Wróciłam do partnera i czekałam na rozwój sytuacji. Po pięciu minutach do stolika, a raczej za kamienicy wychyliła się kelnerka i powiedziała, ze zaraz otrzymam nową sałatkę. Z racji tego,że w Warszawie byliśmy, my przejazdem i byliśmy ograniczeni czasowo, to zgodziłam się na takie posuniecie. Po kolejnych 15 minutach dostałam sałatkę z kurczaka, która nie była już tak ładnie przystrojona. Tym razem już odruchowo w pierwszej kolejności dostałam się do sałaty i tym razem wszytko było ok. liście były zielone i świeże. Sałatka smakowała dobrze. Poprosiliśmy o rachunek, który wyniósł nas więcej niż się podziewaliśmy ponieważ od razu do rachunku został naliczony napiwek! Za taką obsługę! Zgroza! Niestety nie było z kim dyskutować, zdenerwowani zapłaciliśmy i odeszliśmy z tej restauracji. Dość często , bo kilka razy w miesiącu chodzę do restauracji i po raz pierwszy spotkałam się z czymś tak okropnym. Nie wyobrażam sobie, żeby restauracja od razu narzucała napiwki! Tutaj nawet nie było za co go dać! Personel fatalny, Kelnerka bardzo mało komunikatywna, a ni dzień dobry , ani nic. Odradzam to miejsce. Niesyty ja musiałam przekonać się na własnej skórze, że to miejsce jest naprawdę ohydne.