Opinia użytkownika: DORA_1
Dotycząca firmy: Biedronka
Treść opinii: To jedna z dwóch Biedronek w Grodkowie, rzadko tu zaglądam, a to głównie z powodu przyzwyczajenia do tego z ulicy Grunwaldzkiej, ten sklep na Kościuszki jest stosunkowo "młody", od jakichś 2 lat otwarty. Dziś tu udałam się na małe zakupy typu mleko, masło, warzywa i obejrzeć promocje "poniedziałkowe". Lokal sklepu nie duży, ale ogromny, 5 "alejek" między regałami do swobodnego poruszania się bez obawy o strącenie lub przewrócenie czegokolwiek, nawet jeśli ktoś porusza się na wózku inwalidzkim , czy prowadzi wózek z dzieckiem.Pracowników sklepu widać z daleka za sprawą odzienia ozdobionego znakiem firmowym, po sklepie przechadza się strażnik. Pracownicy krzątają się przy półkach, jeden wyjechał na urządzeniu czyszczący posadzkę, bo pogoda z lekka deszczowa i klienci z butami "nanoszą" błoto, jak widać obsługa stara się na bieżąco uprzątać, nie wadząc przy tym klientom.Kieruję się do chłodni,mijając napoje i pieczywo, które raczej mnie nie przekonuje do zakupu, masło ponad 4 zł/kostka - biorę, margaryna 1,49 zł/ kostka - biorę, ser Mozzarella tarty 4,19 zł/opakowanie 150g - biorę, ser żółty Salami w plasterkach 5,29 zł/opak. 300g - biorę, oles słonecznikowy 4,34 zł/litr - biorę, marchewka ,pietruszka, seler - za duży, ale na moją prośbę pracownik mi przekroił więc biorę pół,oglądam oferty promocyjne, nic ciekawego tym razem co mogłoby mi się przydać - jakieś narzędzia, koszulki, tarki do jarzy, szafki - nic dla mnie, chusteczki higieniczne - biorę. Staję do kasy (dwie czynne),"ogonki po 6 i 7 osób, do pozostałych kas nikt nie przychodzi, przecież na sklepie są pracownicy, czyżby nie mieli uprawnień na "kasę?", no ale stoję, czas mi się dłuży, bo klienci przede mną mają pełne wózki, ja tylko parę rzeczy w koszyku. Doczekałam się, kasjerka miła, uprzejma ,życzliwa, uśmiechnięta, proponuje reklamówkę ale mam swoją torbę. Właściwie to jak zaobserwowałam kasjerki mają chyba obowiązek sprzedaży reklamówek bo w każdym sklepie proponują - niemal wciskają, to już nie jest w porządku bo klient jeśli potrzebuje to sam poprosi, no ale trudno widocznie mają taki "przykaz", stojąc w kolejce zauważyłam na ich twarzach lekki "zawód" jeśli klient odmawia i pełną radość jeśli bierze. Firma w tym względzie przeszła "samą siebie", ale "biznes to biznes" a "utarg to pieniądz".Choć trudno dziwić się pracownikom to jednak wrażenie zostaje u klienta.Kasjerka mi skasowała towar na kwotę 30,54 zł. Prawdę mówiąc niewiele mam, no ale trudno "robisz zakupy to płać", w innym sklepie za te artykuły zapłaciłabym jeszcze więcej, bo ot chociażby ser żółty jest gdzie indziej w cenie ponad 20 zł za kg i nie ma opakowania hermetycznego. Tak że, w sumie, nie powinnam narzekać, a jednak człowiek ma jakieś mieszane uczucia.Zapłaciłam , kasjerka podziękowała i zaprosiła ponownie.