Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Pogotowie Ratunkowe
Treść opinii: Sytuacja dość awaryjna, wyjechaliśmy na święta i zachorował nam synek. Temperatura, wymioty, ale po podaniu leku na zbicie gorączki poprawił się jego stan. Niestety, ale nie na długo, kolejnego dnia z rana postanowiliśmy udać się po pomoc na pobliskie pogotowie. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy znaleźliśmy się w budynku – jeden wielki remont, kable zwisają wszędzie, walają się jakieś płyty gipsowe, ogólnie kurz i pełno budowlanych śmieci. Trudno się mówi, kiedyś trzeba było pewnie przeprowadzić tu remont. Przed nami dwóch pacjentów (dzieci również), okazało się, że trafiliśmy na zmianę służby i lekarz przyjmuje od 8:00, przynajmniej tak widniało na tabliczce zawieszonej na drzwiach do gabinetu lekarskiego. Było około 7:40 jak się zjawiliśmy i spokojnie z resztą pacjentów czekaliśmy, ale w trakcie czekania zjawiło się jeszcze kilka osób, dwójka dzieci i czworo starszych osób. Po dość długim oczekiwaniu i krzątaniu się kilku pracowników, co później się okazało, dwóch lekarzy rozpoczęli oni przyjmowanie pacjentów o godzinie 8:40 (no, po co się śpieszyć, przecież nikt tam nie umierał), choć i to pewni nie wiele by zmieniło. Udało się, wreszcie rozpoczęli pracę, ale kolejka z wiadomych zapewne tylko lekarzom przyczyn nie obowiązywała, pani wyczytywała osoby, w pierwszej kolejności starsze osoby, na zastrzyk a następnie młodzież. Dostaliśmy się do miłego, młodszego Pana, naprawdę sympatyczny człowiek i „fachowiec”. Osłuchał nam synka, wypytał, co mu jest, jakie są objawy, co mu do tej pory podaliśmy, obadał go przez ucisk brzuszka i sprawdził gardełko. Wszystko zgodnie z procedurami, ale diagnoza była lekko wątpliwa, lekarz nie stwierdził choroby, a jedynie „coś w rodzaju zapalenia gardła”, bo było zaczerwienione, choroba przypomina anginę, ale nią nie jest i tu najlepsze. Lekarz wciągną sporą książkę, powetował kartki i wystawił receptę na antybiotyk. Z całym szacunkiem dla medycyny i tego człowieka, ale wydaje mi się, że antybiotyk podaje się przynajmniej po próbach leczenia bez takiej niszczącej ingerencji antybiotyków. Ponadto, nie sama diagnoza, która była dość wątpliwa, ale samo przepisanie leku zaczerpnięte prosto z podręcznika sprawiły, że moje zaufanie do takiej osoby, jako lekarza spadło do „0”. Określenie, że mamy podawać ten lek przez „jakieś!!!” Kilka dni a potem można zrobić kontrolę, po prostu ręce mi opadły. Człowiek albo na tyle był nie czuły albo nie ma dzieci, ale takie podejście przy rodzicach, którzy martwią się o swoją pociechę i starają się jak najlepiej dla niej jest po prostu lekceważące i nie profesjonalne. Na szczęście przepisany lek był poprawny, upewniłem się po pierwsze w aptece, gdzie go wykupywałem a następnie po przestudiowaniu sporej ulotki do niego załączonej. Nie dowiedziałem się, także, że przy podawaniu antybiotyków, wskazane jest podawanie leku osłonowego, bo przy takiej kuracji osłabia się bardzo organizm. Nie mogę powiedzieć, żeby ktoś, kto musi udać się na pogotowie nie zjawiał się w tym miejscu, bo są to sytuacje alarmowe, ale niech ma tę świadomość, że tam może, przy takim zawodzie jak lekarz, gdzie zaufanie jest konieczne, lekko je sobie nadszarpnąć.