Opinia użytkownika: Zaq
Dotycząca firmy: ŁUKÓW
Treść opinii: Dzisiejszego dnia 28.05.2011r o godzinie 12:00 postanowiłem zrobić zakupy na obiad i udałem się do Zakładów mięsnych "Łuków". Sklep znajdował się przy ulicy Głębokiej w niedużym pawilonie w którym były inne sklepiki takie jak: Warzywniak i Delikatesy "Pekin". Przed wejściem do sklepu było czysto. Nie widziałem żadnych papierków, ani niedopałków po papierosach. Szyby sklepowe były czyste. Widniał na nich firmowy napis, a także kartki formatu A4 z aktualnymi promocjami. Wszedłem do środka. Po lewej stronie znajdowało się małe stoisko z pieczywem. Było prawie puste. Na półkach widocznych było zaledwie kilka sztuk bochenków chleba i bułek. Siedziała przy nim grubsza kobieta. Wiek 40-45 lat. Wzrost 160-170 cm. Miała napuszone, lekko kręcone włosy za ramiona, związane z tyłu gumką. Kiedy wszedłem przywitała mnie słowami "Dzień dobry". Odpowiedziałem jej tak samo. Był to nieduży sklep. Płytki podłogowe były czyste. Podszedłem do gabloty z wędlinami. Przede mną w kolejce stała jedna kobieta. W tym czasie zdążyłem zauważyć, że gablota z surowym mięsem była prawie pusta, po za jednym kawałkiem schabu. Na prawo od niej znajdowała się druga gablota z wędlinami i kiełbasami. Wszystkie produkty były ładnie wyeksponowane i wyglądały na świeże. Od strony szyby po prawej stronie znajdowała się zamrażarka z filetami rybnymi, a także lodówka z żółtym serem. Przy ścianach ustawione były pułki między innymi z: puszkami mięsnymi, daniami w słoikach i konserwami rybnymi. Wszystko ładnie ułożone. Szyby w gablotkach były czyste. Nie widziałem na nich żadnych śladów palców. Pracowniczka sklepu ubrana była w biały fartuszek z logo sklepu. Był on zapięty na wszystkie guziki. Była to kobieta w wieku około 30-35 lat. Dobrze zbudowana i średniego wzrostu, około 150-160 cm. Uśmiechnęła się i zapytała: "Dzień dobry, co dla Pana?". Przywitałem się i zapytałem: "Czy jest mięso mielone albo filety z kurczaka?". Kobieta pokręciła przecząco głową i powiedziała: "Niestety, ale dzisiaj nie mamy. Jutro będzie nowa dostawa." Troszkę mi to pokrzyżowało plany obiadowe i zamiast mielonego i kurczaka poprosiłem o dwa filety rybne w panierce, nadziewane żółtym serem. Kobieta zapakowała je do siatki i zapytała "Czy coś jeszcze?". Odpowiedziałem, że "Tak" i poprosiłem o 20 deko "Szynki Smaczek", która była w promocji i kosztowała 17,99 zł / 1kg. Kobieta przygotowała to o co prosiłem, a następnie zapytała "Czy to wszystko?". Odpowiedziałem twierdząco. Kobieta powiedziała mi kwotę do zapłaty. Dałem jej pieniądze, a ona po chwili oddała mi resztę razem z paragonem i położyła na tackę. Kiedy wziąłem pieniądze zapytała mnie jeszcze "Czy chce Pan siateczkę?". Kiwnąłem twierdząco głową. Kobieta zapakowała wszystko do siatki i powiedziała "Proszę". Wziąłem siatkę, podziękowałem i się pożegnałem. Następnie wyszedłem ze sklepu.