Opinia użytkownika: Zaq
Dotycząca firmy: Tesco
Treść opinii: Dzisiaj wieczorem 27.04.2011r o godzinie 21:00 razem z moją żoną, która jest w 9 miesiącu ciąży udaliśmy się na zakupy do hipermarketu Tesco w Lublinie, na ulicy ul. Orkana 4. Zaparkowaliśmy przed wejściem głównym od strony OBI. W tym obszarze znajdują się także takie sklepy jak: Galeria Orkana, Galeria ZONE, a także stacja paliw Tesco. Wysiedliśmy z samochodu. Czystość na parkingu nie zadowalała. Można było dostrzec leżące na ziemi papierki i niedopałki po papierosach. Następnie poszliśmy po wózek, który znajdował się przy wejściu. Od razu zauważyłem, że wymieniono wszystkie wózki na nowe. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ wcześniejsze były już stare i w niektórych z nich zacinały się kółka, co utrudniało poruszanie się po sklepie, szczególnie gdy wózek był pełny. Przed wejściem było czysto, nie widziałem żadnych papierków lub paragonów. Kosze na śmieci miały wymienione wkłady. Szklane, rozsuwane drzwi wejściowe były czyste. Wziąłem wózek i weszliśmy do środka, na salę sprzedaży. W pierwszej kolejności udaliśmy się na stoisko z przekąskami, takimi jak: chipsy. Włożyłem do koszyka dwie paczki i skierowałem się na stoisko z napojami po „Pepsi Twist”. Przez ten czas zdążyłem zauważyć, że podłoga na sali sprzedaży była czysta. Między czasie jeden pracownik jeździł po całym sklepie maszyną myjącą i usuwał wszystkie nieczystości. Produkty na półkach były ułożone w jasny i czytelny sposób. Panował porządek. Można było dostrzec bardzo dużo promocji cenowych na różne produkty. Skierowaliśmy po się na stoisko z pieczywem. Tutaj powitał nas zapach ciepłych i pachnących bułek. Nic nadzwyczajnego, jednak przypominam, że była godzina po 21:00. Wziąłem specjalną foliową rękawiczkę do nakładania pieczywa i zapakowałem do siatki 12 sztuk. Mam tutaj jedno zastrzeżenie. Pomimo, że była wywieszona kartka z informacją zachęcającą do korzystania z foliowych rękawic, to ich brakowało i była tylko jedna para. Następnie pojechaliśmy na stoisko z nabiałem po jogurty i mleko. Na środku alejki zauważyłem małą plastikową skrzyneczkę na zniszczone produkty (np: pęknięty jogurt), które odkładali klienci sklepu, w momencie gdy znaleźli uszkodzone opakowanie. Zapakowałem kilka jogurtów i dwulitrowe mleko do wózka. Kolejnym przystankiem było stoisko z warzywami i owocami. Wyglądało prawidłowo. Produkty były ładnie ułożone w skrzynkach. Oprócz tego przy każdych z nich widniała odpowiadająca im cena. Przy skrzyneczkach znajdowały się woreczki do pakowania. Wagi nie było, ponieważ ważenie odbywało się bezpośrednio w boksie kasowym. Niestety, ale nie udało nam się kupić czerwonych winogron w promocji za 6,99 zł / 1kg, ponieważ zostały wykupione. Zawróciliśmy i udaliśmy się w stronę kas. Pozwolę sobie zaznaczyć, że jako jeden z nielicznych, jak nie jedynych sklepów w Lublinie TESCO wprowadziło samoobsługę przy czterech kasach. To znaczy, że samemu można sobie zliczyć zakupy i przy pomocy karty zapłacić za nie w terminalu bez udziału kasjerki. Na początku w obsłudze pomaga Nam pracownik sklepu. Później skanujemy produkty sami. Dzięki temu można zaoszczędzić na czasie. Jako, że moją żona była w 9 miesiącu ciąży, postanowiliśmy skorzystać z kasy pierwszeństwa dla kobiet w ciąży i inwalidów. Tu oczywiście się rozczarowaliśmy. Przy kasie pierwszeństwa była kolejka. Zajęliśmy miejsce i byliśmy trzeci. Przed nami była kobieta z pokaźną ilością zakupów i mężczyzna z cztero-pakiem piwa i pieczywem. Rozłożyliśmy się na taśmie i czekaliśmy na reakcję. Niestety, ale nikt nas nie przepuścił. Kobieta na kasie widziała, że moja żona jest w zaawansowanej ciąży, ale nie zareagowała. Była w podeszłym wieku około 45-55 lat. Siwe, krótko ścięte włosy. Niestety, ale jej identyfikator był odwrócony na druga stronę i nie wiem, kto nas obsługiwał. W każdym bądź razie, kasjerka nie zareagowała w żaden sposób. Podobnie ochroniarz, który stał zaledwie 4-5 metrów od Nas i przyglądał się całej sytuacji jakby nigdy nic. Nadeszła Nasza kolej. Kobieta przywitała Nas słowami „Dzień dobry” i zapytała „Czy posiadają Państwo kartę CLUBKARD?”. Odpowiedziałem, że „Tak” i podałem ją kobiecie. Zaczęła naliczać produkty. Kiedy skończyła powiedziała głośno kwotę do zapłaty. Płaciłem kartą. Po chwili dostałem paragon do ręki. Kobieta pożegnała mnie słowami „Dziękuję i do widzenia”. Zapakowaliśmy zakupy do siatki i wyszliśmy na zewnątrz. Odstawiliśmy wózek do boksu i odjechaliśmy.