Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Sphinx
Treść opinii: Zachęcony świetnymi opiniami i ocenami jakiś czas temu postanowiłem zrobić sobie serię wypadów do Sphinksa na wrocławskim rynku. Pierwsze wrażenia były dosyć pozytywne, choć z drugiej strony nie powinny dziwić (w dobrych restauracjach to normalne i bez zaskoczenia) - obsługa przywitała mnie i moich znajomych przy wejściu by natychmiast dobrać dla nas odpowiedni stolik w odpowiednim miejscu. Niestety, późniejsze wrażenia były mniej pozytywne niż to pierwsze. Co prawda miejsce było dobre, jednakże stolik już niekoniecznie. Siadając na wyznaczonym miejscu, spoglądając na stół albo (co gorsza) dotykając go można było się - kolokwialnie mówiąc - przykleić. Takiego czegoś nie spotykałem nawet w przydrożnych małych budkach z kebabami, gdzie po każdym kliencie obsługa przynajmniej przecierała stolik. Inną sprawą był, delikatnie mówiąc ruszający się stolik (czyżby Sphinks miał jakiś problem ze stołami i ich obsługiwaniem?). Błyskotliwym rozwiązaniem Pana kelnera był pomysł byśmy sobie podłożyli coś pod niego, np. kawałek serwetki pod jedną z uszkodzonych nóg stołu - pozostawię to bez komentarza (nadmienię tylko, że sala była dosyć pusta i było mnóstwo innych miejsc, gdzie moglibyśmy usiąść, nie zaproponowano nam tego). W dalszym ciągu czekając czy blat zostanie przetarty z klejących się resztek po poprzednich klientach Pan kelner zaskoczył po raz kolejny przykrywając owe resztki... tacą (czy wcześniejsi klienci nie dostali takowych tac?). Myślałem, że to pojedynczy przypadek, jednak w czasie późniejszych wizyt było to samo - trzeba przyznać, dziwna i dosyć odpychająca praktyka. Doczekawszy się jedzenia miałem w końcu okazję przyjrzeć się, a raczej posmakować tego po co przyszedłem. Różnorodne menu okazało się bogatsze niż się spodziewałem, tak więc całkowicie odmienne gusta moje i moich znajomych zostały zaspokojone, każdy znalazł coś dla siebie. Ceny w Sphinksie są dosyć przystępne, bardzo spodobała mi się zniżka dla studentów (by z niej skorzystać wystarczy okazać swoją ważną legitymację studencką), a ilość jedzenia była zadowalająca. Ale może to i dobrze, że nie było go za dużo, bo prawdę powiedziawszy chciałem zjeść szybko i opuścić to miejsce. Powodem była dosyć liczna grupka osób w drugiej części restauracji, która urządziła sobie imprezę urodzinową podczas której postanowili na całe gardło zacząć śpiewać "Sto lat", parę razy z rzędu. Na śpiewaniu się nie skończyło, impreza rozkręcała się bardziej i zaczynało się to zmieniać w jakiś 'konkurs wydzierania się'. Momentami myślałem, że może mają jakąś swoją imprezę zamkniętą lub coś w tym rodzaju ze względu na to, że obsłudze widocznie to nie przeszkadzało i kompletnie nie reagowała na takie zachowanie. Kolejnych kilka wizyt obyło się bez większych przygód (przynajmniej podczas moich wizyt już nikt nie organizował sobie żadnych przyśpiewkowych imprez). Być może to wszystko można nazwać czepianiem się szczegółów, jednakże dla mnie nie były to szczegóły, gdyż po restauracji z taką marką i opiniami wydawało mi się, należy spodziewać się czegoś więcej. Póki co nie planuję kolejnych wizyt w Sphinksie. Wolę wybrać inną restaurację, może mniejszą, mniej znaną ale taką, w której można poczuć się jak w normalnej restauracji, a nie jak na dworcu głównym.