Opinia użytkownika: TYGRYSY
Dotycząca firmy: U Samuraja i Śląskiej Baby
Treść opinii: Straciliśmy dwie godziny sobotniego wieczoru. Samuraje nie mogą pozostawić tego obojętnie ! Na budynku knajpy jest wyraźny napis - ZDERZENIE KULTUR. Przed wejściem jeszcze go nie rozumieliśmy. Skrzypiące drzwi, brak szatni a nawet wieszaków czy mętny półmrok sali rozświetlany przez lampy podłączone do czujników ruchu nie zapowiadały wysokich cen. Po wejściu na prawie pustą salę zatrzymał nas krzyk mastera. Myślałem że chłopina się skaleczył. Ale nie - on nie pozwolił nam dojść do stolika bez kelnerki na którą musieliśmy chwilę poczekać. Bo gdzieś wyszła. Gdy podała nam kartę, choć było to tylko wygniecione menu, dodała zatroskana - " mam nadzieję że nie macie Państwo trudności z czytaniem ze zrozumieniem ?". Potem było już mniej miło. Na herbatki czekaliśmy 28 minut. No w końcu 10 złotych za sztukę ! Na zupę rybną - 41 minut. Na sałatkę -niespełna godzinę. I tego nie rozumiem bo sałatka była zupełnie sucha i nieświeża więc była już zrobiona 2-3 dni wcześniej. Może były trudności z jej znalezieniem wśród wielu odłożonych na zapleczu, nieświeżych sałatek. Trudności Samuraj i Śląska Baba mają również z myciem naczyń. Po godzinie oczekiwania na pierwsze zestawy tubylczego sushi okazało się że podano je na niedomytej klejącej się paterze. Kelnerka natychmiast wyjaśniła nam że patera nie może być domyta bo jest duża i nie mieści się w zmywarce. Nie uspokoiła nas ta szczera i wyczerpująca odpowiedź. Szczególnie że naczynie nie było duże a zapłaciliśmy za jego podanie 120 złotych. Zestaw Sushi FUJI - nie zachwycał nawet po przełożeniu na talerz umyty. Bardziej umyty. Po przeliczeniu 120 złotych przez otrzymane marne sashini, niby nigri i nędzne uromaki okazało się że jesteśmy w najdroższej suszarni na wschód od Paryża. Po negocjacjach z kelnerką otrzymaliśmy 50 % rabatu. Nie poprawiło to jednak nędzy smaków. Zrozumieliśmy również celowy półmrok panujący na sali. Po oświetleniu potraw okazało się że nasze przypuszczenia o stosowaniu nieświeżych ingrediencji są w pełni uzasadnione. Chcieliśmy skończyć ten cały koszmar z ulicy Spacerowej jak najszybciej. Podjęliśmy próbę wycofania się ze złożonego zamówienia na zestawy RONIN. Każdy po 75 złotych. Niestety - w tym lokalu kultury się zderzają. Nie ma takiej możliwości. Spakowano nam na wynos zestawy na które nie doczekaliśmy się przez 75 minut przy stoliku. Pierwsza wersja cenowa kelnerki zakładała że za zapakowanie zapłacimy dodatkowo 15 złotych. Ale jakoś dostaliśmy następny upust. W domu okazało się że nie był to sukces, ponieważ cały zestaw nie jest wart więcej niż karma dla kota. Podła karma. Z punktu widzenia marketingowego i finansowego oceniam biznes "U Nieudacznika i Wrednej Baby" jako bardzo dobrze zrobiony krótkookresowy geszeft. Bardzo wysokie ceny, niskie koszty i dobry marketing. To przynosi zadowolenie i sowity dochód. Nie ma tu miejsca na Klienta. Tu chodzi tylko o jego kasę. Ja mam nadzieję, że właściciele odnajdą w sobie odrobiny kultury japońskiej i z powodu hańby popełnią ...