Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: La Scala
Treść opinii: Zachęcona wieloletnią tradycją i dobrą renomą La Scali, zorganizowałam tam jakiś czas temu spotkanie firmowe na tak zwanym najwyższym szczeblu. I z perspektywy czasu widzę, że chyba jednak nie był to najlepszy pomysł. Już na samym początku, przy wejściu na piętro, gdzie mieliśmy zarezerwowany stolik, w nozdrza uderzył dziwny zapach. Trudno go określić. Tak czy inaczej - średnio przyjemny. Płaszcze nakazano powiesić nam na wieszakach w wąskim przejściu. Wystrój restauracji określiłabym jako trącący myszką. Zdaje się, że przez ostatnie 10 lat niewiele tam zmieniano. Mam wrażenie, że bibeloty poustawiane tu i ówdzie pokryte były warstwą tłustego kurzu. Być może stąd zapach. Zamówiliśmy kilka przystawek na stół - m.i n. carpaccio, caprese i jeszcze kilka tego typu specjałów. Plus legendarna ciepła bułeczka z masłem czosnkowym. Niczego sobie. Smaczne. Na danie główne spróbowałam tagliatelle z grzybami. Też okej, ale bez zachwytu. Ogólnie jedzenie nie budziło żadnych zastrzeżeń. Nieśmiertelna klasyka. Bardzo drażniąca wydała mi się natomiast obsługa. Kelnerzy wybitnie zmanierowani. Czegoś takiego jeszcze moje oczy nie widziały. Władczym tonem "proponowali", ile czego powinniśmy zamówić na 6 osobowy stolik. Przy dolewaniu wody lub wina lepiej było samemu się odchylić od stołu, niż zostać niegrzecznie acz znacząco trąconym przez dolewającego. Kiedy przyszło do płacenia, kelner widząc, że będzie płatność kartą, bezceremonialnie zapytał, ile % napiwku ma sobie doliczyć!!! Nie czy tylko ile! Płacącego, cudzoziemca skądinąd, na moment zatkało. Mnie szczerze mówiąc też. Nie dopatrzyłam się nigdzie w menu adnotacji, że do rachunku dolicza się serwis... Podejrzewam, że kelnerzy z La Scali trochę się rozbestwili przez te wszystkie firmowe imprezy i kolacje, które organizuje się u nich przez wzgląd na dawną renomę. Najciekawszy był jednak finał wieczoru, kiedy to przyszło nam udać się do szatni (czyli do wspomnianych wieszaczków w przejściu) celem odzyskania okryć wierzchnich. Otóż przesympatyczny starszy pan, który w międzyczasie pojawił się pod wieszaczkami do każdego z nas wyciągnął rękę po dwa zyle za wydanie płaszczy. Ten motyw na koniec chyba wszystkich trochę zniesmaczył, bo w miejscu, gdzie zostawia się tyle pieniędzy, taka akcja nie powinna mieć miejsca. Podsumowując całokształt - w moim odczuciu dobra renoma La Scali to już przeszłość. Lokal jedzie na przebrzmiałej legendzie. Nie jest to już miejsce, w które warto zapraszać swoich gości. W najlepszej włoskiej restauracji w mieście zostało, nie powiem, niezłe jedzenie, ale w wygórowanych