Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Tesco
Treść opinii: Supermarket Tesco mieści się w Pułtusku przy ulicy Mickiewicza. Dojazd jest dobrze oznakowany, sklep jest widoczny z daleka. Znalazłem (nie bez trudu) miejsce parkingowe i udałem się na zakupy. Akurat minęła dziesiąta więc mój żołądek domagał się czegoś więcej niż poranna kawa. Zaraz za wejściem znajduje się stoisko z warzywami. Towar ładnie wyłożony, a piękne banany aż zachęcały do zakupu. Szkoda tylko że przy stoisku warzywnym ciężko znaleźć wagę, aby się zorientować ile dany waży dany produkt. Wybrałem dwa ogromne, żółte jak pole rzepaku banany i udałem się do kasy. Przy kasie zobaczyłem w atrakcyjnej cenie promocyjnej tabletki Vitafruit Magnez i Vitafruit Witamina C po 1,50 zł. Były też Vitalfruit Multiwitamina po 2,99 zł. Zdecydowałem się na Magnez oraz Multiwitaminę. W sklepie jest kilka stanowisk kasowych, ale czynna była tylko jedna kasa. Wokół krzątały się co najmniej trzy pracownice, ale z racji że nie było dużej kolejki więc prawdopodobnie nie było potrzeby otwierania następnego stanowiska. Stojąc grzecznie w kolejce zauważyłem, że klientka przede mną także kupiła banany. I w tym momencie zauważyłem coś niedopuszczalnego. Waga przy kasie była prawdopodobnie niesprawna, więc kasjerka (Pani Ania, jasne włosy, wiek do 30 lat) wyszła z boksu kasowego, zabrała banany i zważyła je przy kasie w innym boksie. Następnie wróciła i nabiła na kasę. Taka sytuacja jest niezgodna z przepisami, gdyż klient podczas ważenia towaru musi mieć możliwość zobaczenia wyświetlacza na wadze i skontrolowania wagi. W tym czasie do Pani Ani podeszła kolejna pracownica, która asystowała przy sprzedaży – podała prawdopodobnie kod pod którym banany są zaprogramowane na kasie fiskalnej. Niestety imienia owej pracownicy nie zauważyłem, była to młoda osoba z czarnymi, krótkimi włosami. Owa pani już do końca mojej bytności w sklepie stała w okolicy kasy. Po skończeniu obsługiwania klientki przede mną pani Ania przystąpiła do liczenia moich zakupów Pani policzyła i poinformowała mnie, że powinienem zapłacić 7,55 zł. Wydało mi to się za dużo i zapytałem po ile są tabletki magnezowe. Pani Ania oznajmiła, że po 2,99 zł. Pokazałem więc półkę przy kasie z towarem, gdzie jak wół, tłustym drukiem jest niższa cena. W tym momencie pani Ania nacisnęła przycisk i w sklepie rozległ się dźwięk dzwonka. Do kasy podeszła trzecia pracownica, pani Ewa. Pani Ewa w grubiański i chamski sposób odniosła się do mnie. Usłyszałem, że „trzeba umieć czytać”, że w promocji są tylko tabletki z witaminą C. Na moje pytanie, dlaczego cena uwidoczniona na półce jest błędna odparła że to pomyłka. Zapytałem się więc o jej imię i poprosiłem o rozmowę z jej przełożonym. W tym momencie pani Ewa odburknęła: „jakie to ma znaczenie” i uciekła. W tym czasie przy kasie nastąpiło przemeblowanie, pani z czarnymi włosami błyskawicznie przecisnęła się do półki i momentalnie poprzekładała towar na właściwe miejsce. Na moją sugestię, że chcę skorzystać z praw klienta i kupić towar po cenie uwidocznionej w sklepie nic nie usłyszałem, ale czarna pani wspólnie z panią Anią zrobiły korektę i sprzedały mi towar po właściwych cenach. Na paragonie był co prawda inny towar niż kupiłem, ale ceny były prawidłowe. Niestety nie usłyszałem przy tym pewnego magicznego słowa na literę P. które byłoby wielce wskazane w tej sytuacji. Pracownice załatwiły mnie „służbowo” ale bez uprzejmości. Na podstawie takiej „obsługi” zakupów w tym sklepie Tesco długo nie zrobię.