Opinia użytkownika: mirdo24
Dotycząca firmy: Orange
Treść opinii: Ostrzegam abonentów TP przed przeniesieniem numeru telefonii stacjonarnej do Orange Strefa. Bliska mi osoba dała się skusić przedstawicielowi sieci, który telefonicznie przedstawił zalety "migracji"- niski abonament, tanie minuty (0.12 zł), 60 minut w abonamencie, telefon za 1 zł, abonament za 1 zł przez 2 miesiące. Po przeanalizowaniu oferty osoba ta 18 września 2010 roku podpisała umowę w salonie TP/Orange w Grudziądzu. Przeniesienie numeru miało nastąpić w ciągu miesiąca.Do tej pory aktywne miały być dwa numery- dotychczasowy, ten "przenoszony" i drugi, tymczasowy, odłączony w momencie sfinalizowania przeniesienia. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Na początku grudnia ( 2,5 miesiąca po podpisaniu umowy) funkcjonowały jeszcze obydwa numery, wystawiane były podwójne faktury, ta z TP i ta z Orange. A migracja miała służyć obniżeniu kosztów... Wielokrotne wizyty w salonie i składane reklamacje nie przynosiły efektów, zawsze kazano uzbroić się w cierpliwość. Ta jednak ma też swoje granice. 4 grudnia 2010 roku wysłałyśmy e-mail do Orange z żądaniem jak najszybszego zakończenia sprawy. 17 grudnia listem poleconym przyszła odpowiedź, że z powodu usterki technicznej przeniesienie numeru trwa tak długo, 31 grudnia 2010 roku nastąpi przełączenie, a w ramach rekompensaty przez dwa miesiące nie będzie naliczany abonament. Przyjaciółka zdecydowała, że czekała tyle, to te dwa tygodnie jej nie zbawią. Z niecierpliwością oczekiwała na ostatni dzień grudnia. W godzinach porannych telefon został przełączony, mogła wykonywać połączenia myślała, że już wszystko OK. Do czasu... W czwartek, 6 stycznia 2011 roku, znajoma zadzwoniła na komórkę i oznajmiła, że telefon stacjonarny nie działa, nie może się dodzwonić. Okazało się, że to nie jedyna osoba, która wybierając numer stacjonarny, usłyszała: "nie ma takiego numeru". Telefon działał zatem "w jedną stronę". W dniu dzisiejszym rano, ok.godz. 9, pojawiłyśmy się w salonie TP/Orange celem wyjaśnienia sytuacji. Okazało się, że tego typu problemy zgłosiło już w Grudziądzu kilkanaście osób, a Panie z obsługi są bezradne. Przy nas konsultantka połączyła się z centralą i otrzymałyśmy zapewnienie, że DZISIAJ, TJ. 7 GRUDNIA 2011 ROKU, W CIĄGU PÓŁ GODZINY, NAJPÓŹNIEJ ZA GODZINĘ TELEFON BĘDZIE DZIAŁAŁ WŁAŚCIWIE!!! Mamy tylko wrócić do domu, wyłączyć i włączyć telefon i chwilę poczekać. Naiwne uwierzyłyśmy!!! Do godziny 14 telefon nadal działał "w jedną stronę". Ponownie skontaktowałyśmy się z przedstawicielem Orange i tym razem usłyszałyśmy, że usterka zostanie zlikwidowana w ciągu 24, a najpóźniej 48 godzin. To kpina!!! Tak Orange traktuje swoich klientów. W tej chwili sieć ta przestała być dla nas wiarygodna. Przyjaciółka zdecydowała, że rezygnuje z umowy, przenosi się do konkurencji, mimo, że ta proponuje mniej korzystne warunki.