Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Rossmann
Treść opinii: Wybrałam się do sklepu ROSSMANN, żeby osłodzić sobie mroźne wieczory. Supermarket drogeryjno - perfumeryjny, który kojarzyłam głównie z kosmetykami, ma na swoich półkach dużo ciekawych innych towarów, również słodycze. Jeszcze przed wejściem do sklepu pooglądałam witryny z zewnątrz. Po prawej stronie i po lewej ekspozycja towarów, plakaty informacyjne, promocje świąteczne. Jedynie po lewej stronie na rogu (sklep jest położony w narożnej części budynku) wzdłuż oprócz 4 zadbanych witryn wystawowych, na końcu ostatnia była zasłonięta żaluzją, natomiast przedostatnia była zastawiona porozrzucanymi kartonami, ogłoszeniami – wyglądała nieestetycznie. Wejście główne było czytelne – z godzinami tradycyjnego otwarcia sklepu oraz wykaz godzin otwarcia od mikołaja do sylwestra, z odmiennymi godzinami w wigilię i sylwestra. Z lewej strony zachęcający plakat akcji charytatywnej KUP MISIA z przemyślanym hasłem: „Kup misia temu kogo kochasz, pomóż tym, którzy potrzebują pomocy”. Po wejściu do sklepu pooglądałam 4 alejki regałów, na których towar był poukładany równo, estetycznie. Półki były pełne w przeważającej części, jedynie puste, niezagospodarowane części zauważyłam w pierwszej alejce, po prawej stronie, przy akcesoriach do włosów. Ekspedientki ubrane były w firmowe białe fartuszki z czerwonymi akcentami z czytelnymi identyfikatorami, ochrona na czarno z białym napisem OCHRONA. Ekspedientki widziałam głównie przy układaniu towaru, kasie lub na prośbę klienta do podpowiedzi przy regałach. Jedna z nich, Pani Katarzyna stała przy Foto usługach i namiętnie prowadziła rozmowę prywatną ze znajomą klientką. Żeby pobrać Magazyn Prezentowy „Świąteczne FOTO PREZENTY” przeprosiłam tę ekspedientkę, żeby się przesunęła, żebym mogła pobrać ten magazyn. Na moje zapytanie o rodzaj usług foto, jakie proponuje sklep, usłyszałam krótkie, konkretne wyjaśnienie. Przeszłam do części ze słodyczami, niestety nie zauważyłam poszukiwanych przeze mnie trufli. Poprosiłam jedną z przechodzących ekspedientek, żeby mi pomogła znaleźć mój cel wizyty. Pani Anna zobaczyła, że nie ma ich na półce i powiedziała, że zobaczy, czy są jeszcze na zapleczu. Za krótką chwilę przyniosła i uzupełniła jedną z pustych przegródek dwoma rodzajami EXQUISITE TRUFFES. Ucieszyłam się, że moje wyprawa nie będzie bezowocna i wrzuciłam kilka pudełek do koszyka. Podeszłam do kasy, tu tradycyjne minimum: dzień dobry, kwota, proszę wbić pin, dziękuję, do widzenia. Kolejne zakupy zaliczone. Szkoda, że żadna z ekspedientek, ani kasjerka nie zachęciły mnie do kupna czegokolwiek z propozycji promocyjnych, hitów, ani z akcji charytatywnej.