Opinia użytkownika: Mebadess
Dotycząca firmy: MPK Wrocław
Treść opinii: Nie da się, no nie da się pominąć krytyki Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu związanego z pierwszymi opadami śniegu. Żeby nie powtarzać denerwujących truizmów, że "zima znowu zaskoczyła drogowców" bo nie jestem zwolenniczką tego głupiego sloganu powiem krótko: horror i rozpacz!. Oczywiście każdy pierwszy śnieg mniej, czy bardziej intensywny zawsze powoduje utrudnienia na drogach bo trzeba jeździć wolniej, trzeba mocniej skupiać uwagę, trzeba być ostrożnym. Wszystko to, oprócz oczywistej przyczyny czyli samego śniegu powoduje komplikacje drogowe. Ja wiem, że ja tu Ameryki nie odkryję kiedy powiem,że to co wczoraj mnie spotkało to było wyjątkowe. Zamierzałam udać się z Bartoszowic na Partynice środkami komunikacji miejskiej. Na przystanku Bacciarellego stałam 15 minut,czekając na autobus nr 146, z dalszego wyczekiwania szybko zrezygnowałam gdyż nie było żadnego autobusu na pętli, nie nadjeżdżał też żaden autobus ze strony przeciwnej. Zrezygnowana ale jeszcze ze zrozumieniem aury udałam się na przystanek Monte Cassino autobusu 145. Odstałam tam tupiąc nogami następne ok 40 minut z nadzieją, że nadjedzie albo jeden, albo drugi autobus. Okazało się, że Bartoszowice i Sępolno były pozbawione jakiegokolwiek środka komunikacji w tym czasie. Stałam tam i stałam z innymi wściekłymi pasażerami. W przeciągu 1,5 h nie jechał żaden autobus ani linii 145, ani 146 w żadną stronę. Tak jakby ten śnieg to był nadzwyczajny kataklizm a nie zwyczajny opad atmosferyczny. Nic. Null.Zero. Załamana wkurzona, wściekła, zziębnięta z marchewkowym-jak bałwan nosem rzuciłam się w kierunku tramwajów sądząc, że pojazdy szynowe nie są zaskoczone zimą. I tu się pomyliłam. One też szwankowały. Oprócz jednej "1" przez kolejne 25 minut nic nie jechało. Dramat!.Suma sumarum :dla znających trasę do Grunwaldzkiego jechałam prawie 2 godziny!. Ale to nie koniec mojej komunikacyjnej przygody z zimą. Tam na rondzie Reagana,mająca złudną nadzieję na większą liczbę połączeń gorzko się rozczarowałam. Tam też z rzadka dojeżdżały nieliczne pojazdy. Zniechęcona,zmarznięta, spóźniona- zawróciłam z tej "pouczającej"podróży dookoła Wielkiej Wyspy nie osiągając celu jakim były Partynice bo prawdopodobnie mogłabym zamarznąć w drodze. Opóźnienia, gdzieniegdzie-rozumiem, wypadające niektóre kursy- no może też.Ale katastroficznie było wszędzie!