Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: mBank
Treść opinii: Przypadków najbardziej zawodnego banku w Polsce ciąg dalszy. Jest prawie 1:30 w nocy z piątku na sobotę, a ja wciąż tkwię przed monitorem laptopa. I nie zanosi się na rychły koniec. Komu to zawdzięczam? Mbankowi oczywiście. Tuż po północy wpłaciłam znaczną kwotę na konto karty kredytowej, ponieważ planowałam zakupić bilety na pewną muzyczną imprezę, która odbędzie się za kilkanaście tygodni za zachodnią granicą. Założyłam, że - jak zwykle - kwota wpłaty zostanie zaksięgowana na rachunku karty w czasie rzeczywistym, to jest od razu. Niestety, myliłam się. Owszem, w historii operacji widać, że przelew został zaksięgowany w systemie, ale stan salda karty nijak tego nie potwierdza (natomiast stan rachunku, z którego przelew wyszedł - owszem). Chcąc wyjaśnić sytuację, czym prędzej zadzwoniłam na infolinię. Dowiedziałam się (dlaczego nie ma o tym słowa w regulaminie karty!!!), że spłaty dokonywane nocą księgowane są w tzw. trybie nocnym, czyli w praktyce - w ślimaczym tempie. Na moje pytanie, jak długo może trwać księgowanie tej wpłaty, usłyszałam, że średnio 4 godziny (!!!), ale to tylko orientacyjny czas, ponieważ formalnie żaden maksymalny termin nie istnieje. ZGROZA! Rezultat jest taki, że mam zamrożoną kwotę - w drodze na kartę, płatności za bilety bez karty zrobić się nie da, słowem KASZANA. Moje postanowienie na nadchodzący rok brzmi następująco - zrezygnuje z karty kredytowej mbanku. To ostatni produkt tej instytucji, z którego korzystam. O jeden za dużo, ale to nie potrwa długo.