Opinia użytkownika: klient_37
Dotycząca firmy: PIU
Treść opinii: O właścicielu: Bardzo sympatyczny Pan, z którym zawsze można miło porozmawiać. Ma sporą wiedzę na temat gastronomii. Wie co w jaki sposób powinno być robione, jak on to robi, jakie są inne sposoby. Chętnie się tego słucha. Z uśmiechem na twarzy zawsze chodzi po lokalu i wszystkiego dogląda, sprawdza, rozmawia z gośćmi. Takie zachowanie śmiało można nazwać włoskim podejściem do klienta. Moim zdaniem jest to duży plus, ale nie każdy lubi, jak ktoś obcy go zagaduje i „coś od niego chce”. Lokal: lokal jest bardzo ascetycznie urządzony, nie podobają mi się gołe wykafelkowane ściany. Lokal nie jest typową włoską trattorią, w której człowiek czuje się jak w domu. Jest „zimne” i nieprzyjemne. Atmosferę „ociepla” piec, który jest ogrzewany drewnem. Zarówno piec jak i kuchnia to genialne posunięcie- dokładnie widać w jaki sposób przyrządza się dania. Zawsze jest czysto i panuje porządek. Ławy są kwestią gustu, jak dla mnie są niewygodne. Wygląd lokalu poza widocznym piecem w żadnym stopniu nie ma nic wspólnego z włoską trattorią. W moim odczuciu mianem restauracji włoskiej można nazwać tylko lokale znajdujące się we Włoszech, ze względu na niepowtarzalną atmosferę: kucharzy włoskich, wystrój, klimat oraz jedzenie, które zawsze „tam” będzie smakować inaczej. Obsługa: jestem stałym klientem i nigdy nie zostałem potraktowany z "buta". Kelner jest zawsze elegancko ubrany w czystą odzież. W lokalu nie ma krzyków między obsługą co kto ma co zrobić. Restauracja nie jest oblegana więc jest jeden kelner. Skoro jest jeden kelner to nie jest w stanie wszystkim dogodzić. Trzeba pamiętać, że nie jesteśmy pępkiem świata i uzbroić się w cierpliwość. A jeśli komuś się wydaje, że jest fajny bo jeździ BMW, Mercedesm czy innym pospolitym autem w leasingu to sugeruję soul cafe- tam się nie zje, ale cie widać. Jedzenie: owoce morzą w Polsce nigdy nie będą tak smakować jak na lazurowym wybrzeżu, a filet z wołowiny nigdy nie zbliży się do tego z nowego Jorku, a polski „placek” nigdy nie będzie taki jak Włoska pizza. Nie wynika to z tego, że Polak nie potrafi tylko, że to samo danie z tych samych składników zrobione w Polsce nie będzie tak dobre jak chociażby we Włoszech. Jedzenie w PIU jest zawsze świeże i w znaczącej przewadze smaczne. Carpaccio: absolutne mistrzostwo świata- klasa europejska, perfekcyjnie, cienko pokrojona, pyszna polędwica wołowa, na liściach rucoli, pieczarkami oraz cytryną. Sugerowałbym tylko, żeby było jej o 1/3 więcej w tej cenie. Zyskałaby wtedy w moim odczuciu miano dania dla, którego warto przyjechać do Wrocławia. Pizza: Nie wiem czy ktoś z Państwa zwrócił uwagę na to, że sos do pizzy jest ze świeżych pomidorów? Rzadkość! nie jest kwasem z puszki (tak jak w galerii italiana oraz w la scali). Prawdziwa włoska pizza powinna być na cienkim cieście, a nie gruba jak w pizzy hut. Świeże składniki, odpowiednio pokrojone, dużo dodatków. Nigdy nie dostałem „placka”- sucha i przypalona pizza. Ciasto do pizzy w moim przekonaniu jest pyszne, lekkie, ale czuć je, ma genialną grubość! Nie jest za cienkie, nie jest bułką na, której jest ser, pomidor i cała reszta. Nade wszystko niepowtarzalny smak pizzy nadaje piec, który jest ogrzewany drewnem. Tej pizzy nie powinno się jeść! Ją powinno się fotografować i powiesić w ramce nad łóżkiem! W moim odczuciu jest to najlepsza pizza we Wrocławiu. Mięso: hmmm... Jest zawsze świeże. Jadłem wołowinę i comberki jagnięce. Wołowinę- filet, średnio wysmażony, jadłem na słodko i była dobra, ciekawy smak, czuć smak miodu, soczysta idealnie wysmażona, aczkolwiek porcja jak dla anorektyczki. Śmiało mogę przyznać że za pierwszym razem była naprawdę dobra. Gdy filet spełnił moje oczekiwania (może tylko cena powinna być proporcjonalna do ilości-trochę niższa) zamówiłem jeszcze raz tylko zażyczyłem sobie, żeby podać średnio wysmażony filet na rucoli, pocięty na cienkie plastry i polany sosem balsamicznym. No i tu zaczęły się schody. Po pierwsze: co dla kogo znaczy cienkie?! Były grube, ale ok. mogłem powiedzieć jaką dokładnie grubość sobie życzę. Sos był bardzo dobry delikatny, z lekkim posmakiem octu balsamicznego. Rucola? Prawie była. Stopień wysmażenia zamiast średniego był dobrze wysmażony (ale mięso nadal było soczyste). Poirytowałem się gdy zwróciłem uwagę kelnerowi, że mięso jest dobrze wysmażone, a nie średnio, wtedy poszedł do kuchni po chwili wrócił i powiedział: kucharz mówił, że je średnio wysmażył. Postawiłem krzyżyk i wyszedłem. Po kilku miesiącach stwierdziłem, że trzeba dać następną szansę, a to tylko ze względu na właściciela, który widać, że wkłada w tą restauracje swoje serce, więc czemu mam tą pracę przekreślać z powodu jakiegoś kucharzyny, który zamiast pilnować smażenia poszedł się przewietrzyć. Kolejna mięsna przygoda nastąpiła przy comberkach jagnięcych, które okazały się suche i bez wyraźnego smaku. Za to sos był absolutnie genialny gorgonozola, czarny pieprz z koniakiem. Podsumowując mięso: 1 pyszne, 2 kotlety. Zamówiłem parokrotnie mule- rewelacja! „Nie czuć morza”, soczyste, wszystkie otwarte, duże. Polecam! Zamówiłem RYBĘ- solę, poprosiłem żeby mi ją podać usmażoną z cytryną z kubeczkiem oleje. Ryba okazała się pomyłką stulecia, gdy dotknąłem jej widelcem wylała się woda. Pełna mrożonka. Gdy kelner to zobaczył, aż się zaczerwienił i przeprosił. Ryba nie została doliczona do rachunku. Niesmak pozostał. Ryba- Porażka. Nie można zapominać o makaronach. Zawsze były rewelacyjne, począwszy od spagetti carbonara, tagiatelle ze szpinakiem, makaron z owocami morza, makaron ze świeżymi pomidorami. Rewelacja. Makaron idealnie ugotowany, dużo sosu, ale nigdy nie zalane, boczek perfekcyjnie wysmażony, owoce Morza zawsze świeże, pomidorki pyszne, idelna porcja. Rewelacja. Był tylko jeden problem- lasagna, suchy makaron, z jeszcze bardziej wysuszonym sosem pomidorowym, widać że krojona z całego kawałka, który był trzymany w lodówce i odgrzewany no i pomyłka w postaci ukrojonego plastra na lasagny i na szybko roztopionego. Podsumowując wszystko: Carpatio- Najlepsze jakie w życiu jadłem (a zjadłem tego naprawdę dużo :) Mule- TAK! Makarony- TAK! (poza lasagną) Ryba- NIE! (chyba, że kelner powie że jest świeża) Mięso- radziłbym się wcześniej zapytać właściciela czy wystarczająco długo leżą w marynacie PIU może śmiało rywalizować o miano jednej z najlepszych restauracji we Wrocławiu. Na całym świecie w każdej branży było, jest i będzie tak samo: jeśli wyglądamy poważnie to tak też jesteśmy traktowani, a jeżeli śmierdzimy to nikt do nas nawet nie podejdzie.