Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: matras.pl
Treść opinii: Opisywaną księgarnię odwiedzałem w przeszłości wielokrotnie. Można powiedzieć, że byłem jej stałym klientem. Niestety ostatnio wprowadzono w niej kilka "zmian". Opisane spostrzeżenia dot. kilku różnych wizyt w danej księgarni. Nie jest to więc zapis obserwacja wyjątkowego przypadku, a pewnej tendencji. Po pierwsze zmienił się personel. Nie powiem, żeby była to zmiana na lepsze. Najpierw występowało przesadne zainteresowanie. Wystarczyło abym na chwilę (dosłownie 5 sekund) zatrzymał się przy jakimś regale a już ktoś pytał się mnie czy mi pomóc. Nie byłoby w tym niczego złego gdyby nie fakt, że pomimo mojej uprzejmej odmowy (nie, dziękuję) po kilkunastu (!) sekundach pytano się mnie o to ponownie (sic!). Czułem się trochę osaczony. Pytania o pomoc powtarzały się ze strony każdego pracownika z osobna. Jeden raz w zupełności wystarczy! Wspomnianych pracowników nigdy więcej nie widziałem. Przy okazji kolejnej wizyty w tej księgarni obsługiwał ją już inny "skład". Tym razem pozostałem dla pracowników kompletnie niewidzialny. Jeden z nich był tak zajęty doradzaniem innemu klientowi, że w ogóle nie zauważył mojej obecności. Drugi pracownik najwyraźniej przeszedł w jakiś rodzaj steath mode, bo jego ja z kolei nie zauważyłem. Nie przejąłem się tym zbytnio - ostatecznie lubię w spokoju samodzielnie wybierać książki. Nie lubię natomiast czekać przy nieobstawionej kasie 5 minut na jakiegokolwiek pracownika skłonnego mnie obsłużyć. Na miejscu właściciela martwiłbym się zaistniałą sytuacją. W tym czasie mogłem spokojnie wyjść nie płacąc z całą stertą książek i nikt by tego nie zauważył. Ostatecznie doczekałem się kogoś przy kasie. Naturalnie żadnego "przepraszam" z ust pracownika nie usłyszałem. Co ciekawe przy kolejnej wizycie obsługę stanowił jeszcze inny skład (ciekawe czy to kwestia rotacji czy wielkości zatrudnienia). Trzy panie żywiołowo dyskutowały przy kasie. Zostałem zupełnie zignorowany. Odetchnąłem z ulgą - przynajmniej nikt nie będzie za mną biegał i pytał czy aby na pewno nie potrzebuję pomocy. Błądząc po stosunkowo niewielkiej księgarni stałem się mimowolnym świadkiem nagabywania klienta. Pewien pan kupił książkę i chciał za nią zapłacić. Sprzedające wyprosiły go o zakup długopisu. Tłumaczyły to tym, że mają normy sprzedaży, które muszą wykonać. Wzięty na litość klient ostatecznie kupił ten długopis. W normalnych warunkach może i zrobiłoby mi się żal tych pań. Straszne kierownictwo wymusza na nich sprzedaż określonej ilości długopisów. Żal mi jednak nie było, a to ze względu na panujący na półkach chaos. Tak dochodzimy do drugiej kwestii - organizacji. Niedawno zmieniła się organizacja działów. Do poprzedniej zdążyłem się już przyzwyczaić, ale cóż - lepsze jest wrogiem dobrego. W przypadku księgarni dobra organizacja na półkach jest kluczowa. Po zmianach w opisywanym Matrasie organizacji praktycznie nie ma. Przeglądając kolejne regały wielokrotnie widziałem książki zupełnie niepasujące do danego działu. Zdarzało się nawet, że książki z jednej serii znajdowały się w dwóch przeciwległych krańcach sklepu (!). W rezultacie przeszło kwadrans spędziłem na przeglądaniu kolejnych regałów w poszukiwaniu książki. Nikt z obsługi się mną nie zainteresował (a ten jeden raz faktycznie pomoc by mi się przydała). Ostatecznie dałem sobie spokój i wyszedłem. "Biedne" panie zmuszane przez kierownictwo do sprzedaży długopisów zasługiwałyby na współczucie gdyby faktycznie przykładały się do wykonywania swoich obowiązków. Bałagan panujący na półkach i ich żywiołowe dyskusje nie wystawiają im zbyt dobrej opinii. To była kiedyś bardzo dobra księgarnia. Szkoda.