Opinia użytkownika: Marcin_1330
Dotycząca firmy: Pyzata Chata
Treść opinii: Kiedy jestem we Lwowie zawsze wstępuję do Puchatej Chaty. Także dowiedziawszy się, że otwierają taki coś w mojej okolicy wybrałem się z dziewczyną licząc na podobną atmosferę. Niestety się zawiodłem trochę. Na Ukrainie, we Lwowie, gdzie bylem ostatnio na początku tego roku była to ogromna 3 poziomowa restauracja w centrum miasta z masą stolików, masą jedzenia. Bardzo fajny wydał mi się pomysł samoobsługi tak jakby, to znaczy była masa stoisk z jedzeniem (jedno od mięs, drugie od zup, przystawek itd...) wzdłuż których był tor ślizgowy, na którym kładło się własną tacę i przesuwało w kolejce ludzi, którzy brali po kolei to co chcą, jak taśmociąg, szybko i sprawnie bardzo miłe panie, ubrane w stroje ludowe, często znające polski, angielski i ukraiński, podawały to czego sobie życzyliśmy, specjały kuchni ukraińskiej ;] Na końcu przechodziło się do kas, tak jak w supermarkecie i płaciło się za wszystko szybko i sprawnie; moją uwagę zwróciło ciekawie pomyślane obrazkowe oprogramowanie na dotykowym interfejsie do zliczania zamówień przyniesionych na tacy. Chociaż kolejka była masakryczna zajęło mi to kilka minut od otwarcia drzwi wejściowych do zapłacenia przy kasie. Kolejnym krokiem było wybranie miejsca do siedzenia, było ich masa, ogromne sale wypełnione stolikami, także nie było większego problemu ze znalezieniem wolnego stolika przy którym było co najmniej po 4 krzesełka. Zjedzone, smaczne, można było się już zbierać i ruszać na miasto. Baardzo pozytywne wrażenie na mnie to wywarło. Takiego czegoś brakowało mi w Lublinie. A więc teraz różnice. Na początku bar trudno go zauważyć właściwie mieści się na rogu budynku przy ulicy Okopowej 5. Ciekawe było to, że każda cena dania ma na końcu cyferkę 7, oraz godziny otwarcia mają końcówkę minut 7. Gdy się wchodzi widzi się taki mleczny bar, bez luksusów, nastawiony na szybką obsługę. jedyne podobieństwo to to, że była podobna samoobsługa, ale znacznie mniej do wyboru, do tego wyłącznie kuchnia polska, ogromne porcje, ceny w miarę przystępne. Trzeba rozważnie zamawiać najlepiej jedno danie, i już bez sałatek bo można się przeliczyć :D jednak dość długo trwało zebranie zamówienia. Najbardziej irytujące było to że nie było miejsc żeby usiąść z dziewczyną, wszystko było pozajmowane także trzeba było stać kilka minut z tacą przy oknie jak ktoś sobie zje i pójdzie, jak poszedł to trzeba było się dosiadać do ławki z obcymi ludźmi. Na danie które zamówiłem musiałem dość długo czekać dodatkowo. Po prostu bar jakich pełno w Lublinie, ale nieudana kopia restauracji ze Lwowa. Mało miejsca, ścisk, mały wybór, długie czekanie, dość mały wybór, ceny nie są powalająco niskie. To raczej kopia polskich barów mlecznych z epoki PRL. Wyruszyli moim zdaniem na rynek trochę tandetnie i nie przemyślanie. Może zajrzę za jakiś czas czy coś tam zmienili. Jak na razie to polecam tylko dla tego że można spróbować polskiej kuchni, napić się kompotu z pływającą truskawką albo czereśnią, albo zsiadłego mleka prosto ze szklanki. Sto metrów dalej jest restauracja serwująca obiady Szkatuła, dłużej otwarta, w której po pierwsze można zjeść taniej, szybciej, bez czekania aż ktoś łaskawie ustąpi miejsca, lepszy wystrój.