Opinia użytkownika: Szakal
Dotycząca firmy: Kuratorium Oświaty
Treść opinii: Sama myśl o urzędach sprawia, że przechodzą po mnie ciarki. Nigdy nie było łatwe ani szybkie załatwienie czegoś w takich miejscach - niestety urzędnicy myślą tylko o sobie, a nie o innych, którzy próbują załatwić coś co muszą. Już dawno nie miałem tyle złości w sobie przez jakieś przepisy, które utrudniają życie ludziom. Moja żona ukończyła szkołę za granicą i zapragnęła studiować w Polsce - niestety trochę się nawet zniechęciła. Zaczęło się od tego jak przyjeżdżając do Opola, gdzie mieszkamy udaliśmy się do Kuratorium Oświaty w celu uzyskania nostryfikacji świadectwa Liceum. Oczywiście najpierw trzeba było załatwić legalizację danego dokumentu za granicą, potem przetłumaczyć to świadectwo na polski - co zajęło tez kupę czasu, bo także w urzędach i szukając tłumacza przysięgłego. Ale wracając do nostryfikacji, okazało się, że nie może otrzymać nostryfikację w Kuratorium w Opolu, ponieważ jest zameldowana w woj. małopolskim, więc musi udać się do Kuratorium w Krakowie, 300km. od domu - po prostu cudowna wiadomość.. Ale nie poddaliśmy się i przedzwoniliśmy do Kuratorium w Krakowie, gdzie przedstawiliśmy naszą sytuację. Umówili nas. Kiedy zajechaliśmy do Kuratorium w Krakowie okazało się, że nie ma Pana, który zajmuje się nostryfikacją dokumentów uzyskanych za granicą! - nie rozumiemy do dzisiaj, dlaczego więc nas umówili na ten dzień, skoro wiedzieli, że przyjeżdżamy w sprawie nostryfikacji i wiedzieli, że nie będzie osoby odpowiedzialnej za takie sprawy. Chyba nie muszę nawet opisywać jak się czuliśmy. Postanowiliśmy zostawić świadectwo oraz wszystkie potrzebne dokumenty do nostryfikacji. Po jakimś czasie postanowiliśmy przedzwonić do Kuratorium ze względu na zero komunikacji z ich strony. Podczas tej rozmowy telefonicznej dowiedzieliśmy się kiedy będzie Pan Kurator, więc umówiliśmy się z nim bezpośrednio, bo już straciliśmy nawet zaufanie do kogokolwiek z tego miejsca. Przedstawiliśmy także naszą sytuację, że dojeżdżamy z daleka, więc nie możemy sobie pozwolić przyjeżdżać kiedykolwiek do Krakowa. Pan Kurator nas uspokoił i próbował wytłumaczyć nieporozumienie, które zaistniało. Niestety nas już zraziło to miejsce. Nadszedł dzień, kiedy ponownie udaliśmy się do Kuratorium. Wchodząc mieliśmy aż ból brzucha na samą myśl, że znowu nie załatwimy tej nostryfikacji. Ale na szczęście był Pan Kurator! Kamień z serca nam spadł, ale jeszcze nie wiedząc co nas czeka. Oczywiście nie obyło się bez nieprzyjemnych niespodzianek. Okazało się, że żona musi mieć ukończony język polski w Liceum! - powiedzcie mi, w którym kraju język polski jest obowiązkowy w szkole średniej? To chyba oczywiste, że żona ucząc się za granicą miała inne przedmioty. No ale cóż, nie chciało nam się więcej kłócić i poinformowaliśmy, że żona uczyła się języka polskiego i nie tylko, bo także geografię i historię polską, ale uczyła się z własnej woli! Uczyła się w Polskiej Ambasadzie w danym kraju, ponieważ nie chciała zapomnieć o ortografii, gramatyce ani historii Polski! Ale nie dlatego, żeby potem móc studiować w Polsce! - bo nikt i nigdzie nie ma takiej informacji - przynajmniej nam nic nie wiadomo - żeby było przymusowe uczenie się ojczystego języka za granicą, żeby później kontynuować naukę. Ale tak jak już pisałem, żona na szczęście uczyła się języka polskiego. Nie chcemy nawet sobie wyobrażać, co by było, gdyby nie miała zdanego języka polskiego w Liceum. Na szczęście udało nam się załatwić nostryfikację tego świadectwa. Ale ile nerwów nas to kosztowało, to lepiej nie wspominać.