Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Alma Market
Treść opinii: Małe zakupy. A właściwie ciekawość jakie nowe produkty pojawiły się na pułkach Almy. Są to bowiem delikatesy które sprowadzają towary bezpośrednio poprzez swój wewnętrzny kanał dystrybucyjny, oznaczony często logo „tylko w Almie”. Możemy tu zatem nabyć oprócz artykułów dostępnych powszechnie również takie których w innych sklepach nie znajdziemy. I nie zawodzę się znajduję gamę czekolad Ritter Spor z limitowanej zimowej edycji. Wybieram tę o smaku waniliowych rogalików i kremu o tej samej smakowej nucie. Cena do zaakceptowania (4,99 zł za 100g tabliczkę). Biorę jeszcze kilka produktów i udaję się do kasy. Tam znudzona kasjerka ziewa co chwilę i nie zawsze udaje jej się zasłonić usta na czas. Jest to kobieta około 45 letnia, o blond włosach za ramiona, lekko falujących i rozpuszczonych. Ubrana jest w firmowy beżowy, rozpięty polar z wyhaftowanym zieloną nicią napisem Alma na piersi. Ma przypięty identyfikator ale jest on praktycznie niewidoczny, ukryty pod bluzą i widać tylko „żabkę” go przytrzymującą. Nie zaszczyca mnie spojrzeniem, chwile trwa zanim zauważ wyciągniętą w jej kierunku kartę przy pomocy której zamierzam uregulować rachunek. Zwraca się do mnie słowami „zielony pin zielony” nieprzerwanie ziewając. Być może słabe oświetlenie działa na nią tak usypiająco? Na koniec mówię dziękuję i dowidzenia na co w odpowiedzi słyszę apatyczne „dowidzenia”. Zero kontaktu wzrokowego i jakiejkolwiek próby nawiązania przyjaznej relacji. W momencie mojej wizyty obowiązywała promocja nr 22/2010 „Kuchnia Hiszpanii”, której to gazetki dostępne były przy obu wejściach zarówno tym przy punkcie obsługi klienta jak i na drugim końcu linii kas.