Opinia użytkownika: IZABELA_368
Dotycząca firmy: Piotr i Paweł
Treść opinii: W dniu 29 października okołol godziny 16,20 udałam się na zakupy do sklepu Piotr i Paweł mieszczącego się przy ulicy Grunwaldzkiej 471 w Gdańsku. Na parkingu przed galerią było czysto. W środku panowała miła atmosfera i płynęła muzyka. Zaopatrzyłam się w duży wózek na zakupy i weszłam na salę sprzedażową. Tuż przy wejściu znajdowała się paleta ze zniczami. Na stoisku z warzywami i owocami wybrałam tylko cebulę, chociaż przyglądałam się jakości większości produktów i mogę powiedzieć że była ona na poziomie zadowalającym. Następnie udałam się na dział z zywnością BIO gdzie znalazłam tylko jeden rodzaj otrębów owsianych i to dość drogich jak na ta gramaturę (200g za 3,49). Kolejno przeszłam do stoisk nabiał z którego wzięłam masło i jogurt naturalny, i mięso wędliny obsłigwanego przez pracowników. Na stoisku było ich trzech, dopiero po 30 sekundach oczekiwania jedna z pań zareagowała i zapytała czy coś podac. Poprosiłam o pierś z kurczaka ( w cenie 13,99 za kilogram) po zapakowaniu i oklejeniu cenókwą pani zapytała czy coś jeszcze? Poprosiłam o przjeście na wędliny i wybrałam kiełbasę Krakowską drobiową, pani się trochę pogubiła i pytała czy chcę szynkę? Może nie zrozumiała. Podała mi jednak ilość jaka poprosiłam i zostałam porzegnan miłym "życzę udanego dnia". Na stoisku z nabiałem zdecydowałam sie na kupno sera Grand gouda (29,99 za kilogram). Pracownica stosika zważyła porządaną przeze mnie ilość, zapytała czy ma być pokrojony, ja chciałam w całości. Zapakowany i oklejony cenówką towar otrzymałam i skierowałam się w kierunku linii kas. Kas otwartych było 4, ale ze względu na porę dnia i dzień tygodnia (piątek) panował dość spory ruch i do każdej z kas była kolejka 2- 3 osób. Stanęłam w jednej z nich i oczekiwałam na możliwość wyłożenia zakupów na taśmę kasową. Klientka przede mną miała małe spięcie ze swoim mężem co trochę przedłużyło czas oczekiwania do 3,5minut. Pracownik przywitał mnie "witam panią" i rozpoczął kasowanie produktów. Po skasowaniu podał wartość koncową do zapłaty, podałam banknot 50złotowy i otrzymałam resztę. W tym dniu w sklepie odbywała sie loteria, za każde wydane 50 złotych mozna było otrzymać los. Mój rachunek opiewał na 42,15 ale pracownik nie zaproponował mi czy może skuisłabym się na coś do dokupienia abym mogła wziąć udział w losowaniu nagród. Zostałam porzegnana "do widzenia" i odeszłam od kasy. Dobra rada, jeśli sklep organizuje tego typu loterię to warto zmotywować pracowników do podwyższania średniego czeku. Bo nagroda jaką klient może wygrać może nie być aż tak wartosciowa jak marża zarobiona na dodatkowych zakupach sugerowanych przez pracowników.