Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Tesco
Treść opinii: Wybrałam się dziś na drobne zakupy do Tesco. Wybór towaru w sklepie jest duży, a ceny atrakcyjne, toteż zaglądam tam od czasu do czasu, będąc przejazdem. Market ma dużą powierzchnię (jak na mini-market) i alejki są wystarczająco szerokie, dzięki czemu wygodnie chodzi się między półkami, a obsługa rozwożąca towar nie przeszkadza w poruszaniu się (bardziej przeszkadzają sami klienci, którzy np. stoją wraz ze swoim wózkiem zaczytani w czasopiśmie przed stoiskiem z prasą, przez co trzeba się przepychać, żeby coś z tego stoiska wybrać). Kiedy szuka się czegoś konkretnego, można zapytać kogoś z obsługi (jeśli się go znajdzie) i najprawdopodobniej osoba ta będzie znać lokalizację szukanego przedmiotu. Czasem kolejki do stoiska z mięsem i serem są długie... zwłaszcza jeśli oba stoiska musi obsługiwać jedna osoba. Głównych kas z reguły otwartych jest kilka, niestety od długiego czasu nie zauważyłam, aby kasa do 10 szt. produktów była otwierana - także dzisiaj była zamknięta, a ja miałam akurat kilka sztuk produktów. Być może w jakichś godzinach ta kasa jest otwierana, ja w każdym razie od dłuższego czasu się z tym nie spotkałam. Wygląda na to, że zarząd marketu nazbyt oszczędza na ilości personelu (a zdaje mi się, że nie jest to konieczne i że taka duża firma nie zbankrutowałaby, jeśli musiałaby wypłacić co miesiąc wypłaty kilku dodatkowym ludziom). Ale nie jest aż tak źle, dziś otwartych było sporo kas, bo 5 (a w pewnym momencie 6), z tym, że część osób na nich stojących to nie byli chyba stali pracownicy, tylko osoby pomagająca bądź uczące się (praktykanci?), miały one plakietki z napisem "Wsparcie kas" i widać było, że nie są tak dobrze obyci w szybkiej obsłudze jak stali pracownicy kas (którzy zazwyczaj bardzo szybko i sprawnie wykonują swoją pracę, a przy tym są bardzo uprzejmi dla klienta), jednak kolejki nie były bardzo długie, więc udało mi się szybko i w spokoju zrobić zakupy. Piszę "w spokoju" ponieważ był czas, że niekomfortowo czułam się stojąc w kolejce do kasy w Tesco - było to niedługo po wprowadzeniu kart lojalnościowych Clubcard. Ja nie robię w Tesco zakupów na tyle często i na tyle dużych, żeby chciało mi się zakładać z tej okazji kartę. Jednak wielu klientów sobie ową kartę założyło, a później na siłę różnymi sposobami zaczęło próbować zebrać jak najwięcej punktów. Kilka razy byłam nagabywana przez innych klientów (stojących za mną w kasie), którzy prosili, żebym wzięła ich kartę i udawała, że to moja (żeby im więcej punktów się zebrało na karcie dzięki moim skasowanym zakupom). Obsługa widziała te nagabywania, ale nie reagowała, raz tylko pani kasująca towar przy kasie odezwała się do pewnego pana, że dobrze robię, że nie przyjmuję tej "propozycji", bo promocja polega na tym, że każdy ma zbierać punkty dla siebie i to oszustwo, i kazała mu mnie nie namawiać. Owy pan był bardzo natrętny i wraz z drugim obcym panem stojącym w kolejce zaczęli mnie namawiać, żebym zebrała dla nich punkty, a ja nawet nie orientowałam się do końca, o co w tych punktach chodzi i po całym dniu pracy nie miałam ochoty się z tym zapoznawać. Panowie byli niepocieszeni i od słów, że "nic przecież nie stracę" przeszli do zaczepek na tle egzysencjonalnym (że "jestem na 'nie', a nic nie wiem jak to działa ani nic nie wiem o życiu"). Przez jakiś czas chętniej odwiedzałam inne markety w celu zakupów, na szczęście jednak ten "szał" na punkty już minął, bo nie widzę ostatnio, żeby ludzie stojący w kolejce w Tesco za wszelką ceną próbowali je zdobyć.