Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Muzeum Browaru w Żywcu
Treść opinii: Zamówilismy wizytę w muzeum z ponad tygodniowym wyprzedzeniem, gdyż kiedyś byliśmy tu przejazdem i niestety nie zdołaliśmy wejść, taką mieli ilość zwiedzających. Muzeum nie ma parkingu, ale wokół są uliczki. Do wejścia wchodzi się jak do jaskini, a wita latające świetlne logo browaru "Żywiec". Za nim idziemy do kasy. Panie bardzo sympatyczne i obrotne. Nie ma problemów z podaną rezerwacją i tak jak wspominałam ludzie, którzy jej nie mieli musieli poczekać ponad dwie godziny na ewentualne wejście. tego dnia akurat miał przejeżdżać przez Żywiec Tour de Pologne i kasjerki były bardzo dobrze poinformowane, jak będzie przebiegać trasa i że ulice zamykają o 16.00. Potem trzeba będzie tu czekać do końca wyścigu. Panie mocno pilnowały tego, ile osób będzie pić piwo, bo przecież ktoś na pewno prowadzi i te osoby piją soczek. Trochę musieliśmy poczekać, nim zaczęliśmy zwiedzać, ale są wygodne kanapy. Dla mocno opakowanych są specjalne szafeczki na nadmiar rzeczy. Kluczyk do pobrania u pań z kasy. W toaletach słychać śpiew ptaszków i człowiek czuje się jak na łące ;P Przy czekaniu zauważyłam sporo ludzi z małymi dziećmi (jakoś poniżej sześciu lat) i takich panie nie chciały wpuszczać, ze względu właśnie na wiek dzieci. Nie wiem, czy ostatecznie udało się im zwiedzać, bo wezwano naszą grupę. Od samego początku byłam podekscytowana. Wspaniałe przedstawienie produkcji piwa, do tego fontanna w środku budynku. Byłam z dwójką osób nie rozumiejących po polsku i myślałam, że trochę będą zawiedzeni, ale w następnej sali znajdowały się dotykowe komputery, gdzie wszystko, co mówiła przewodniczka było napisane w czterech językach. Spokojnie nadrobili zaległości :) Potem przenieśliśmy się specjalnym wehikułem czasu do początków browaru. Fantastyczna sprawa. Nie sądziłam, że coś takiego można w Polsce zrobić! Rewelacja. Z każdym kolejnym pomieszczeniem przybliżaliśmy się do dzisiejszych czsów. W jednym można było nawet spróbować gry w kręgle! Na koniec labirynt. Komu się uda z niego wyjść trafia do części praktycznej muzeum, czyli degustacji piwa :) Każdy dostaje szklaneczkę, nawet ci, co pili soczek. Trochę rozczarowuje sklepik. Mały wybór pamiątek, a do tego straszna drożyzna. Ale wspomnienia bardzo przyjemne. Polecam wszystkim to muzeum!