Opinia użytkownika: Dorota_170
Dotycząca firmy: PKP Intercity
Treść opinii: Dnia 11.08.2010 wyjeżdżałam do Sopotu z rodziną pociągiem IC który przejeżdżał przez Kutno do Gdyni Głównej.Byłam z dzieckiem w wózku,które ma 2,5 roku i już spało.Na stację przyszliśmy wcześniej żeby kupić bilet,pani w kasie poradziła mi żebym poszukała konduktora w celu posadzenia mnie w "przedziale dla matki z dzieckiem",wzięłam sobie to bardzo do serca.Czekając na pociąg usłyszeliśmy informację,że został on opóźniony o 30 min. Pociąg przyjechał opóźniony o godzinie 1.37. Wsiadając z wózkiem do wagonu okazało się,że jest przepełniony,stałam z wózkiem przy wc,mąż zaczął szukać w całym pociągu konduktora i jakiegoś wolnego miejsca dla mnie i dla dziecka,niestety nie znalazł ani konduktora ani wolnego przedziału ale spotkał bardzo życzliwych,młodych mężczyzn warszawy,którzy widzieli,że siedzę przed ubikacją z małym dzieckiem i użyczyli nam miejsca.Po pewnym czasie konduktor zaczął sprawdzać bilety i mąż zapytał o przedział dla "matki z dzieckiem" ten odpowiedział,że jest ale jest przepełniony.Trochę tego nie rozumiem ponieważ dzieci w tym pociągu może jeździć bardzo dużo a przedział jest jeden na cały pociąg.Przejazd do Sopotu jakoś minął w sympatycznym towarzystwie,ale droga powrotna przekracza ludzkie granice!Z Sopotu wracaliśmy 13.08.2010 o godzinie 23.05.Na stacji ludzie wyglądali przez okno i krzyczeli.że jest przepełniony,konduktor również dał do zrozumienia,że nie ma miejsc,ja zażądałam od niego "wagonu dla matki z dzieckiem".Konduktor wskazał mi miejsce w , którym miejscu ten przedział się znajduj.Wszystko by było w porządku gdyby nie to że moja córeczka nie chciała spać na siedząco tylko wołała,że chce do wózka.W przedziale dla matki z dzieckiem siedziała kobieta która nie miała przy sobie dziecka i spała a ja zabrałam moją córeczkę i wyszłam na korytarz,położyłam ją do wózeczka,po czym spotkało mnie coś najgorszego,ponieważ wkładała paluszki między drzwi wc,konduktor chcąc zamknąć drzwi siłował się z naporem jej paluszków o małą chwilę zmiażdżył by dziecku paluszka.Trzeba było jakoś uspokoić dziecko od płaczu, w końcu zasnęła.W Kutnie Byliśmy o godzinie 5.30,mąż spał na drzwiach pociągu ja oparta o złączenie wagonów a dziecko nam spało jak anioł.Nikomu nie życzę takiej podróży!