Opinia użytkownika: Paweł_1024
Dotycząca firmy: Schronisko dla Bezdommnych Zwierząt we Wrocławiu
Treść opinii: Dzisiaj chciałbym opisać niezwykłe doświadczenie jakie miałem w schronisku w tym miesiącu, a dokładnie rzecz ujmując 2 sierpnia. Dzień przed ta datą znalazłem małego psa, chciałem go zatrzymać lecz po kilku godzinach spaceru z nim w okolicy gdzie się zgubił odnalazł się jego właściciel więc go oddałem. Tyle tytułem wstępu. Po nieprzespanej nocy z powodu myśli związanych czy kupić sobie wraz z żoną małego psiaka czy też nie, podjęliśmy decyzję, że pojedziemy do schroniska i obejrzymy jakie psy mają na chwilę obecną. Pojechaliśmy więc. Weszliśmy na teren schroniska i skierowaliśmy się w stronę klatek z psami. Po kilkunastu minutach spaceru wśród klatek nie było psa dla nas, chcieliśmy jakiegoś małego wzrostem kundelka, ale niestety. Udaliśmy się więc do biura zapytać czy są jakieś szczeniaki. Skierowano nas do pokoju gdzie były klatki z małymi pieskami. Moja żona zaraz po wejściu do tego pokoju popłakała się, nie mogła znieść widoku takich szczeniaków w małych klatkach. Poprosiłem ją o wyjście. Po kilku minutach i wcześniejszych rozmowach w biurze z jedną z pań wyciągnąłem jednego ze szczeniaków z klatki i wziąłem go pod pachę. Moja żona siedziała w biurze i czekała na mnie. Po wejściu do biura ucieszyła się, że się zdecydowałem na psa mimo, że wcześniej miałem wielkie obawa (brak czasu z mojej strony, żona obiecała, że będzie się nim zajmować ponieważ jest częściej w domu). Teraz zacząłem wypytywać panią z biura o setki rzeczy. Zapytałem między innymi o rasę psa, co może jeść, a czego nie, jaki będzie duży. Kobieta odpowiadała bardzo rzetelnie i w sposób zrozumiały dla każdego. Jednak dodała też swoje, to już mówiła tonem poważnym i bez uśmiechu na twarzy. Dodała od siebie między innymi od siebie to, że pies to nie jest zabawka, że należy się o niego troszczyć i wiele, wiele innych rzeczy. Po wszystkim podałem jej dowód, wypisała wniosek adopcyjny i poprosiła o zapłatę 35 złotych a datek adopcyjny. To niestety nie koniec historii. Po dwóch dniach nasz szczeniak zaczął siusiać dosłownie co 10 minut. Zadzwoniliśmy więc do schroniska spytać się o co może chodzić. Pani po drugiej stronie powiedziała by przyjechać to zbada go lekarz. Od razu udaliśmy się do schroniska. Dowiedzieliśmy się pies ma 2 tygodnie ochrony, więc będzie leczony w przypadku choroby. I faktycznie okazało się, że był podziębiony. Miał lekką gorączkę oraz coś z nerkami. Lekarz dał mu dwa zastrzyki i powiedział byśmy do końca tygodnia przyjeżdżaliśmy na kolejne zastrzyki. Tak też robiliśmy. W niedzielę dostał ostatni serię zastrzyków oraz tabletki które mieliśmy mu podawać do końca następnego tygodnia. Robiliśmy to skrupulatnie o wyznaczonej godzinie. W zeszły piątek byliśmy u kontroli. Pies zdrowy. Już nie sika co kilka minut lecz co kilka godzin i potrafi wstrzymać też mocz. Jesteśmy zadowoleni z takiej obsługi. Weterynarze którzy nas przyjmowali byli mili i z psem obchodzili się w sposób bardzo miły. Po kontroli z jeden z lekarzy stwierdził, że gdyby coś jeszcze było nie tak byśmy jak najszybciej się udali tutaj w celu leczenia psa. Obsługa fachowa i bardzo rzetelna. Nie sądziłem, że tutaj jest tak sympatycznie. Jeden psiak zyskał nowy i ciepły dom. Jeśli masz brać psa idź do schroniska i tam zobacz czy nie ma jakiegoś zwierzaka który jest wart Twojej uwagi. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.