Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zalogowany_użytkownik

Dotycząca firmy: Poczta Polska

Treść opinii: Moje uwielbienie do konkurencji i wolnego rynku wzrasta wraz z każdą wizytą u monopolisty. Po udzieleniu informacji córce, że po drodze jeszcze muszę wstąpić na pocztę wysłać list polecony musiałam reanimować dziecko obietnicą wizyty w Tostorii. Wcześniej córka była ze mną na poczcie tylko raz, obawiam się, że nie doceniłam zmysłu obserwacji u 10 latki. Nic to, list trzeba nadać, dziecię z miną cierpiętniczą wchodzi do lokalu i zajmuje miejsce siedzące na jakimś parapecie, ja nie mam umienia gonić do kolejki niewinnej istotki, zatem grzecznie się ustawiam w tej króciutkiej (tylko 2 osoby) upewniwszy się grzecznie, czy w tej kolejce to ja nadam polecony. Pani z okienka burknęła, że ona pracuje do 14, zegar wskazywał 13.40, więc myślę sobie, że 2 osoby przede mną i 20 minut to chyba zdążę. Pani wytrwale pracowała po włosku, jak podchodziłam do okienka to było 13.55 i się zastanawiałam, czy mnie Pani nie trzaśnie przed nos tabliczki, że nieczynne, ale nie trzasnęła. Do domu też się strasznie nie spieszyła, zatem obsłużyła mnie bardzo spokojnie. Podczas gdy stałam i cierpliwie oczekiwałam na resztę Pani zaczęła się zastanawiać jaki banknot wzięła ode mnie. Nie ingerowałam w proces myślowy z doświadczenia wiedząc, że jak się wtrącę to Pani zacznie rozmyślania od nowa. Potwierdziłam tylko wersję, że owszem dałam 10 zł i czekam na resztę, bo Pani sprawiała wrażenie, jakby usiłowała pojąć czemu ja sobie jeszcze nie poszłam. Do bardziej lub mniej sympatycznej konwersacji z Panią zniechęcało mnie okienko na wysokości tak dobranej, żebym pamiętała o należnym Pani urzędniczce pokłonie, które w połączeniu z bolącym kręgosłupem zachęcały do przyjęcia pozycji błagalno modlitewnej. Pani usiłowała mnie naciągnąć na priorytet, mimo iż nie prosiłam o niego. Kiedy łaskawie wydała mi moją resztę moje dziecię poderwało się z taką energią, że mogłaby obdzielić wszystkie pracujące na poczcie Panie i by zostało. Obie wyfrunęłyśmy szczęśliwe z poczty. Z dodatkowych obserwacji to na całkiem sporo okienek czynne aż 2 i w trzecim siedzi Pani i ma przerwę technologiczną. Może Pani się popsuła. Tłum ludzi standardowo, Panie pracują bardzo po włosku, a swoją drogą to tak się zastanawiałam w tej kolejce, czy to wrodzone predyspozycje czy latami wyćwiczone umiejętności takiego stylu pracy. Ja już bym szału dostała, ale przy tych Paniach to ja mam ADHD w tempie pracy. Nie zauważyłam w środku krzesła, choćby dla osób starszych, dla których siadywanie na parapecie nie jest wskazane, ale może to taka ławka dla klientów a ja się czepiam. Cały lokal ma taką atmosferę jak zwolniony film, nie można się spieszyć bo to źle wpływa na pracowników owej instytucji. Za to wśród opuszczających lokal zaobserwować można wyraźne ożywienie, wręcz szczęście (jak to niewiele trzeba do szczęścia). Zaryzykowałabym twierdzenie, że świadomość załatwienia sprawy na poczcie doprowadza przeciętnego człowieka do stanu euforii. Rażącego brudu ani olśniewającej czystości nie zanotowałam. Pracownicy w strojach służbowych. O blankiety trzeba poprosić, zakładają, że ludzie to jedzą, czy co?