Opinia użytkownika: Astrum
Dotycząca firmy: Biedronka
Treść opinii: Przechodząc obok weszłam do niedawno otwartego sklepu Biedronka. Przed sklepem na chodniku było sporo papierków, opakowań po produktach i śmieci. Ponieważ sklep znajduje się w płatnej strefie parkowania, a obok sklepu znajduje się zamknięty parking, na drzwiach, w kilku miejscach były wywieszone informacje, że przy wyjeździe z parkingu, przy szlabanie należy pokazać paragon z Biedronki. Bardzo dobre rozwiązanie i ważne, że klienci są o tym poinformowani. Szkoda tylko, że kartka jest naddarta, przyklejona taśmą chyba któryś kolejny raz, bo na szybach są ślady po poprzednich przylepianiach. Sklep jest czyściutki, wysprzątany. Nie było łatwo poruszać się po sklepie, ponieważ na środku alejek stały ustawione słupy nośne budynku i blokowały przejście przez alejkę, zwłaszcza z metalowymi wózkami. Kiedy byłam na sklepie dwoje lub troje pracowników krzątało się przy dokładaniu towaru i sprzątaniu. Ciekawy był wybór mięs, bardzo duży jak na sklep tego typu i produkty te były poukładane nie w głębokiej chłodni zasuwanej od góry, ale w stojącym regale chłodniczym. Świetne rozwiązanie, można łatwo i dokładnie obejrzeć, co jest w sprzedaży. Ponieważ dzień był upalny chciałam sobie przede wszystkim kupić coś do picia. Znalazłam tylko duże, półtoralitrowe butelki wody przy wejściu i piwo, nie umiałam znaleźć soków ani małych wód (zawsze są przy wejściu). Po obejrzeniu całego sklepu poddałam się i zapytałam przechodzących pracowników, gdzie mogę je znaleźć. Pani z obsługi podeszła ze mną do półki i pokazał mi, gdzie stoją. Wzięłam sobie jeden z soczków. Były niezbyt dobrze ułożone, na kartonowym pudełku, w którym stały leżało kilka butelek położonych na wierzchu. Całość była umieszczona dość wysoko, ponad moją głową i musiałam się nagimnastykować, żeby wyjąć butelkę z pudełka, wcześniej przełożyć inne butelki obok, żeby nic nie rozbić. Szkoda, że sklep nie prowadzi sprzedaży produktów sezonowych, chciałam kupić bób, ale nie widziałam go nigdzie na stoisku z warzywami i owocami. Udałam się do kasy. Były czynne dwie, ale było przy nich zamieszanie. W jednej z kas zmieniały się kasjerki i był jakiś problem z wyjęciem kasetki z pieniędzmi, trwało to kilka minut. W międzyczasie drugi kasjer nie umiał sobie poradzić z rosnącą kolejką i klientką długo pakującą zakupy. Nie miał gdzie przekładać po skasowaniu zakupów następnego klienta i myliło mu się, co już skasował a co nie. W końcu szczęśliwie udało się zapłacić za sok i wyszłam ze sklepu. Za kasami, na ladzie leżały foldery, niektóre rozrzucone i pomięte.