Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik
Dotycząca firmy: Getin Noble Bank (dawniej jako GETIN BANK)
Treść opinii: Poszłam do oddziału, który mieści się w mojej miejscowości w celu wyjaśnienia zadłużenia, odczekałam parę minut, gdyż była kolejka, w końcu nadeszła moja kolej, przedstawiłam pani Joannie pokrótce z czym mam problem, że dostałam monit informujący mnie o zadłużeniu kredytu, którego nie bram, pracownica poprosiła mnie o PESEL, wbiła do komputera nr umowy z pisma, które jej pokazałam i pojawiła się historia kredytu, pani J. trochę się zdziwiła, gdyż w nagłówku były wpisane dane mojego męża oraz moje, ale jako kredytobiorca czy pośrednik już nie pojawiłam się – zdziwiło ją to bardzo, nie wiedziała co ma zrobić, więc zadzwoniła na infolinie bankową i przedstawiła sprawę, pani po drugiej stronie słuchawki, powiedziała, że to nie jej problem, że mam „ja” sama zadzwonić do działu windykacji (bo on wysłał monit) i wyjaśnić tę sprawę, podano nr telefonu, pod który należy zadzwonić, pani Joanna podziękowała za rozmowę i zadzwoniła do działu windykacji, znowu nakreśliła w czym jest problem, przekazała mi słuchawkę i dowiedziałam się, że kredytobiorcą jest tylko mój mąż i tylko on powinien dostać ten monit, a nie ja, ale nadal nie umiała wyjaśnić, dlaczego ja widnieję w nagłówku tego kredytu, sprawdziła w bazie moje dane i męża, z zadowoleniem stwierdziła, że mam jeszcze inny kredyt w ich banku, no co ja, że wiem o tym, że ten z mężem braliśmy wspólnie w grudniu 2006 r. - tu znowu okazało się, że nie ma mnie w nagłówku kredytu, ale jestem jako kredytobiorca wraz z mężem, pani przejrzała skan umowy i stwierdziła, że w tym kredycie jestem – o czym doskonale wiedziałam, bo sama go brałam – żadna rewelacja, ponownie przeszła do poprzedniego kredytu (tego nie mojego z sierpnia 2008 r.) gdzie jestem i niby mnie nie ma, stwierdziła, że w skanie umowy nigdzie nie widnieję, nie ma mojego podpisu, że tego kredytu nie mam, też o tym wiem, pani nadal nie umiała tego mi wytłumaczyć, w końcu wpadła na wspaniały pomysł, powiedziała, że pewnie osoba, która podpisywała kredy zrobiła błąd, (nadmieniam, że te dwa kredyty były brane w różnych okresach czasu i w innych komisach, i u innych osób – więc jak to jest możliwe !!!! - oczywiście pani nadal utrzymywała, że to błąd pracownika, który podpisywał umowę, na co ja – że to nie możliwe, gdyż nie było mnie przy realizacji tej transakcji na co wskazują skany umowy, i że błąd nastąpił u nich w placówce, i zrobiła to osoba, która skanowała umowę – moja wersja nie została przyjęta do wiadomości – odniosłam wrażenie, że rozmawiałam z osobą niespełna rozumu), nie ukrywam, że ciśnienie poszło mi do góry, minął już kolejny kwadrans, mojego pobytu w banku i nic nie wskazywało, że szybko z tamtą wyjdę, zostałam poproszona o przekazanie słuchawki pracownikowi banku, pani J. też już była zniecierpliwiona, gdyż kolejka za mną wciąż rosła, usłyszała, że mam przyjść z mężem i przynieść te nasze umowy w celu zweryfikowania błędu – na co się oburzyłam, że nie będę tu przynosiła żadnych umów, gdyż skany tych dokumentów mają w banku, więc pani A. ma mi dać druk pisma (reklamującego), w którym mam opisać sytuację i przesłać do nich, a oni to wyjaśnią, też tak „biedna” pani A. zrobiła, żebym pisma już nie wysyłała pocztą tylko przyniosła do nich a oni przefaksują je do Wrocławia, przy przeglądaniu „tych” kredytów okazało się, że na moim koncie też mam zadłużenie, teraz to ja byłam w szoku, przecież płacę w terminie i z nadpłatą (wspomnę, że mój kredy jest w frankach szwajcarskich – a ostatnio waluty skaczą), przed płatnością kolejnej raty zaglądam na stronę www i biorę średni kurs z Narodowego Banku Polskiego i przeliczam go na złotówki, oczywiście nie płacę co do grosika, np. 123,2357zł tylko zaokrąglam o 10zł czy 15zł, np. 140 zł, więc nie rozumiałam powyższego zadłużenia, pani A. zapytała się skąd biorę kur walut, powiedziałam, że z NBP a pani uśmiechnęła się tylko i powiedziała, że powinnam ze strony Getin Banku, pokazał mi tabelkę stworzoną przez bank i kolejny szok, różnica pomiędzy NBP a Getin wynosiła powyżej 20 gr, nadal uśmiechnięta stwierdziła że bank ma prawo sam ustalać wysokość kursu, na co ja, że powinni informować o tym klientów przed podpisaniem umowy, kres mojej wytrzymałości dobiegał końca, ale stwierdziłam skoro już jestem tu tak długo (mijał już 3 kwadrans) to wykorzystam okazję i zmienię moje dane, gdyż zmieniłam nazwisko, a co za tym idzie i dowód osobisty, i tu znowu pani J. nie zabłysła swoją wiedzą, bo nie wiedziała jak ma to zrobić, zadzwoniła na infolinie i dowiedziałam się, że muszę wypisać prośbę - wniosek o zmianę danych, ksero dowodu i zapłacić za tą przyjemność 50zł, gdyż trzeba sporządzić aneks do umowy, a opłata jest zgodna z taryfikatorem banku, moje oburzenie nie miało granic, powiedziałam, że inne banki robią to na miejscu bez pisania jakichkolwiek pism, robią to pracownicy banku na podstawie mojego dowodu i bezpłatnie, i że im za to nie zapłacę, i w takim razie moje dane zostaną „po staremu”, zebrałam wszystkie moje papiery, dokumenty i wyszłam.