Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Dawid_239

Dotycząca firmy: PZU

Treść opinii: Moja wizyta w PZU była związana z załatwieniem, jakże banalnej wydawać by się mogło sprawy jakim jest zgłoszenie tzw "szkody". Przy okazji postanowiłem poprosić o dokument potwierdzający, bezszkodowy przebieg ubezpieczenia OC, kiedy to byłem klientem tejże instytucji. Obecność moja nie zwróciła większej uwagi na tzw "sali operacyjnej" pomimo że była pusta, a w czterech okienkach/boksach/POK-ach siedziały dwie panie przedzielone jednym pustym takim boksem, wymieniając się pewnie bardzo ważnymi informacjami - nie zwracając na mnie uwagi. Po chwili konsternacji zapytałem jedną z pań w jaki sposób mogę złożyć ową "szkodę". Pani poinformowała mnie, że to niestety nie u niej a w biurze u jej kolegi, który to jeżeli będzie wolny to mnie "przyjmie". owszem pan był wolny ale stwierdził, że muszę ową szkodę zgłosić telefonicznie do Centrali. Był tak miły, że nawet wkręcił mi numer (zapisany pod nr wybieranym z klawiatury - skuteczne usprawnienie) i poinformował jakie dokumenty mam przygotować i, że jeżeli się nie dodzwonię, a może tak być (z telefonu wewnętrznego PZU do ich CENTRALI ZGŁASZANIA SZKÓD...) to mam przyjść do niego i on mnie przyjmie poza tzw. kolejką. Jednak moja cierpliwość została nagrodzona. pani na tzw. linii odebrała telefon i przyjęła moją "szkodę". Jednakże to nie koniec gdyż ponownie musiałem złożyć wizytę u tego pana w celu złożenia tam oryginałów dokumentacji, które skserował, niestety nie zapytał czy aby ich nie potrzebuję (choćby ksera) właściwie to moja wina mogłem to zrobić choćby u notariusza. Czyli podsumowując wszystkie informacje z dokumentacji medycznej musiałem przekazać telefonicznie konsultantce PZU po to aby następnie pracownik PZU je skserował i zabrał kopie wraz z oryginałami. - Troszkę to absurdalne na ale skoro takie są procedury no to Ok dla mnie jako klienta jest to Ok ...ale, jakby nie patrzeć pierwsza z misji zakończona. Udałem się ponownie za salę operacyjną gdzie nie było już żadnej pani a cztery boksy świeciły pustkami. No cóż poczekam w między czasie przewinęło się obok mnie dwóch pracowników z identyfikatorami (niestety żaden z nich nie zapytał czy aby nie potrzebuję jakiejś pomocy) Jakby nie patrzeć z moich również składek finansowane są ich wypłaty. No i doczekałem się przyszła pani do jednego z okienek. Przedstawiłem sprawę krótko ponieważ zaczęła mnie irytować indolencja instytucji w której się znalazłem. Pani zaproponowała żebym usiadł i rozpoczęła szukanie mojej skromnej osoby w bazie klientów. Niestety nie zrobiła tego choćby po PESEL-u (wtedy znalazła by mnie za pierwszym razem) lecz zapytała się gdzie mieszkam. A że w ciągu ostatnich 3 lat dwukrotnie się przeprowadzałem to zmuszony byłem niejako przedstawić owe adresy wraz z numerami by pani mogła bezskutecznie mnie w tej bazie nie znaleźć. W końcu się udało znalazła według adresu zameldowania z czasów kiedy chodziłem do szkoły podstawowej. Czyli pod 4 adresem - który był w bazie - hurra. Więc dostałem mój wydruk z dwoma niebieskim pieczęciami. Byłem szczęśliwy tym bardziej że nie wiem czy kiedykolwiek tam wrócę.